Giecz - gród pierwszych PiastówREZERWAT ARCHEOLOGICZNY w GIECZU
GRÓD, MUZEUM, WYKOPALISKA, LITERATURA ARCHEOLOGICZNA
Aktualizacja – 20.07.2015. Witamy

Krystyna Józefowiczówna

Sztuka w okresie wczesnoromańskim

Zabytki sztuki z doby pierwszego państwa piastowskiego mają dla nas w Wielkopolsce walor dwojaki: spuścizny artystycznej doniosłego dla kultury europejskiej okresu formowania się stylu romańskiego, a zarazem dzieł związanych z ziemią, na której najwcześniej obudziła się samowiedza narodu. W obecnym rozdziale do dorobku dotychczasowych opracowań 1 będziemy się starali dołączyć uwagi pod kątem takiego ujęcia tematu.

Gdy chcemy zdać sobie sprawę z charakteru i elementów składowych produkcji artystycznej, która wiąże się na naszym terenie z pierwszą fazą romanizmu, nieodzowny wydaje się rzut oka wstecz, na długi okres przedmieszkowego bytu Polaków, poprzedzający ich bliższe zetknięcie się z kulturą ówcześnie panującą na zachodzie Europy. Dzięki wielu publikacjom archeologicznym polskiemu czytelnikowi dobrze jest znany obfity inwentarz wytworów rodzimych z ostatnich kilku stuleci przed chrztem Mieszka. W tej bogatej produkcji różnorodnych rzemiosł manifestowało się już dążenie do upiększania życia harmonijnie i starannie wykonanym przedmiotem użytkowym czy też celową i estetyczną konstrukcją domu. Tęsknoty pozautylitarne wyraża także dekoracja o prostych motywach geometrycznych, nacinana lub ryta w powierzchni ozdobniejszych przedmiotów z kości, rogu i drewna oraz na górnych partiach glinianych naczyń. Rzecz oczywista, wszystkie te grzebienie, przęśliki, kabłączki skroniowe i pierścionki ze splatanych drutów, zdobione drewniane łyżki, a nawet pewne próby okrągłej rzeźby w rodzaju zwierzęcej głowy, znanej z zakończenia belki z wału grodowego w Gnieźnie — zachowane niewątpliwie w procencie ułamkowym, ale dość jednolite z punktu widzenia poziomu — kwalifikują ten etap usiłowań artystycznych jako przygotowawczy dla sztuki sensu stricto.

Sztuki w postaci dzieł produkowanych wyłącznie dla ich wartości estetycznej i oddziaływania na wyobraźnię odbiorcy jeszcze wtedy nie ma, nie ma bowiem wyodrębnionej grupy ludzi szkolonych, którzy by te dzieła tworzyli, ani warstwy wykształconych mecenasów, którym by one były potrzebne i przez nich opłacane. Rolniczy i wojenny tryb życia nie sprzyjał rozwijaniu talentów, nie dając czasu na ich kształcenie; piękną broń, narzędzia czy ozdoby kobiece zawsze można było dostać u wędrownych kupców, ich też możemy uważać za jedynych dostarczycieli rzadkich przedmiotów zbytku nacechowanych artyzmem, jakie bywają znajdowane w warstwach archeologicznych pochodzących sprzed połowy X w. z wykopalisk wielkopolskich. Dopiero polityczno-społeczny przełom dokonany u początku drugiej połowy owego stulecia zrewolucjonizował dotychczasowe stosunki przez wzrost znaczenia wyższych warstw społecznych i ich szybkie bogacenie się, a jednocześnie przez postępujący proces urbanizacji grodów.

Aczkolwiek rzemiosło dawało u Polan naturalne ujście talentom ludzi o uzdolnieniach plastycznych, nie dawało im jednak możliwości pełnego rozwinięcia się, surowy bowiem standard zapotrzebowań zatrzymywał całą produkcję na stopniu utylitarnym. W tych warunkach najwyższy poziom musiało osiągnąć i rzeczywiście osiągnęło budownictwo, którego metody wypracowywały się w długim szeregu stuleci, wśród ciągle ponawianych doświadczeń osiadłego życia przodków. Zrębowe domostwa, moszczone drewnem ulice, a przede wszystkim mosty z drewna i potężne fortyfikacje drewniano-ziemne, wznoszone dla obrony grodów już przez poprzedników Mieszka I, słusznie są uznawane za jedno ze znamion wysokiego poziomu rodzimej kultury, do której bez zewnętrznych impulsów cywilizacyjnych doszły plemiona prapolskie, gospodarząc od wieków na swoich ziemiach. Potrzebną sztukę budowania postawili Polanie na znacznym stopniu rozwoju, o czym zadecydowały z jednej strony ich życiowe wymagania i potrzeby, z drugiej zaś ograniczenia, jakie narzucał drewniany budulec wespół z techniką i narzędziami obróbki. Szczegółowa charakterystyka tego budownictwa wydaje się na tym miejscu całkowicie zbędna wobec istnienia powszechnie znanej, obfitej literatury specjalnie poświęconej drewnianym budowlom i drewniano-ziemnym konstrukcjom obronnym Polski wczesnośredniowiecznej. Dla nas bodaj najistotniejsze jest stwierdzenie, że budownictwo to nie zanika ani po pierwszej „kamiennej” rewolucji budowlanej, za Mieszka i Chrobrego, ani nawet w okresie pełnego rozkwitu gotyku, który stanowił milowy skok naprzód w tej dziedzinie dzięki upowszechnieniu cegły. Także i później, bo aż do naszych czasów „Polska drewniana” nie utraci swych cech żywotnych, dając w ten sposób dobitne świadectwo siły i trwałości tradycji swego czynnika etnicznego.

Inne sztuki miały się dopiero narodzić i rozkwitać w sprzyjającej atmosferze bytu państwowego, ale nie ulega wątpliwości, że ogromną rolę w przygotowaniu gruntu na ich przyjęcie odegrał ów ciemny, bo mało znany, i długi etap drogi do kultury, krystalizujący stosunki społeczne i rodzinne, prawo krajowe i obyczaj. Gromadzone dobra odkładały się przede wszystkim w warstwie wspólnej świadomości: w języku, w pieśni, obrzędach i tańcu, zwyczajach oraz w ustnych przekazach dziejów plemiennych. Tropienie tych dawnych wątków w ich późniejszych kontynuacjach nie wchodzi w zakres naszego studium, bez wspomnienia jednak o całym bogactwie duchowym wielu poprzednich pokoleń nie można by mówić o fakcie przyjęcia w drugiej połowie X w. wyższego stopnia cywilizacji.

Zatem zainteresowania plastyczne Polan były ówcześnie nikłe; mamy prawo mniemać, że to one właśnie stały wtedy najniżej, czyli dawały się znacznie wyprzedzać wrodzonej wszystkim Słowianom muzykalności 2, a także zamiłowaniu do snucia prawdziwych i baśniowych opowieści. Pięknych przedmiotów w tym okresie brak lub są bardzo skromne. Ozdoby metalowe, jak kabłączki skroniowe, pierścionki i kolczyki, nie należą jeszcze do właściwego złotnictwa prócz, oczywista, nielicznych importów, przybyłych drogą handlu czy łupów z ziem przeważnie południowych, mających kontakt z kulturą śródziemnomorską, jak np. Wielka Morawa. Zasoby rodzimych form zdobnictwa prapolskiego są ubogie, dekoracja nie wykracza poza gliniany garnek i przedmioty w rodzaju rogowych grzebieni i okładzin noży. Przy tym jest to typ dekoracji najskromniejszy. Najczęściej spotykany ornament poziomo lub falisto zwielokrotnionych rytych linii, ukośnych powtarzających się nacięć i punktów albo kółeczek z zaznaczonym środkiem, miewa pewną regularność, ale rzadko splata się w motyw, który poza wdziękiem rękodzieła przedstawiałby jakąś wartość artystyczną. Znane z wczesnej plastyki innych ludów Europy, jak Skandynawów czy Celtów, bogate wątki kompozycyjne typu plecionki i stylizacji roślinno-zwierzęcej pojawią się u nas dopiero w fazie romańskiej, przyjdą zatem z zewnątrz. Miejscowa dekoracja jest prosta i wyłącznie linearna, bez prób sięgania do efektów reliefu (na glinianych naczyniach ryt pogłębia jedynie materiał, zdobiony przed wypaleniem). W minimalnym stopniu można niekiedy dostrzec ślad plastyczności, np. na oprawkach sierpów, nożyków lub fujarek w motywie rytmicznie falującej taśmy, którą odrobinę uwypukla podcięcie tła wzdłuż ubogiego meandra. W sumie jednak brak tendencji do płaskorzeźbienia oraz do motywów przedstawieniowych wskazuje na fazę poprzedzającą korzystanie przez rękodzielnika z obserwacji natury, tym bardziej zaś niemożliwe było na tym etapie wyrażenie formą plastyczną bardziej skomplikowanych treści.

W tych warunkach również rzeźba pełnoplastyczna nie miała jeszcze warunków rozwoju. Wydaje się, że jedynie wystające partie belek w okazalszych budynkach, może w kalenicy domów lub wyjątkowo w odrzwiach, mogły być — dla względów magicznych — zdobione motywami zaczerpniętymi z otaczającej przyrody i wyrażającymi jej siły. Znana jest taka belka prymitywnie ociosana na końcu na kształt rogatej zwierzęcej głowy, jakby barana 3, odkryta w wykopaliskach w latach 1936–1938 w zewnętrznym licu wału grodowego w Gnieźnie. Niestety ten cenny obiekt nie jest ściśle datowany, nie wiadomo, czy należy do wału zbudowanego przez poprzedników Mieszka I, przez niego samego czy jeszcze później. W każdym razie chronologia między połową X a połową XI w. jest bardzo prawdopodobna i tym samym gnieźnieński „baran” czy „dzik” 4, jako najstarszy wielkopolski zabytek rodzimej rzeźby, zasługuje na specjalną uwagę. Przede wszystkim pragnęlibyśmy wiedzieć, w jakim celu umieszczono ów wizerunek na zewnątrz wału siedziby książęcej, świadomie czy bezwiednie, dla magii — odstraszania demonicznych sił sprzymierzonych z wrogiem, czy dla przypadkowej igraszki cieśli, który dostrzegł podobieństwo do głowy zwierzęcej w sękatej nasadzie ociosywanego pnia? Możliwe było również wtórne wykorzystanie do budowy wału belek pochodzących z rozbiórki jakiejś starszej budowli, przy czym wysunięta przez W. Dalbora hipoteza, iż byłaby to świątynia kultu pogańskiego, ma wiele cech prawdopodobieństwa. Rozstrzygnięcie tej kwestii — bez dalszych na razie znalezisk tego typu — pozostaje w sferze domysłów, magiczny charakter obiektu wydaje się jednak niewątpliwy.

Z Wielkopolski pochodzi jeszcze inny zabytek rzeźby w drzewie, uważany na ogół za relikt pogańskiej sztuki statuarycznej, a mianowicie głowa tzw. bóstwa z Jankowa w powiecie mogileńskim 5. Odkopana w r. 1887 u brzegu Jeziora Pakoskiego, rzeźba przedstawia głowę brodatego i wąsatego mężczyzny, wykonaną w drzewie dębowym. Atrybucję tej rzeźby jako idolu pogańskiego można bez wahania odrzucić, nie da się ona bowiem umieścić w czasie nawet u schyłku romanizmu; sądzę, iż jest znacznie późniejszym produktem rzeźby ludowej, której pewna surowość nas łudzi.

Brak zatem autentycznych okazów rzeźby z X w. poza gnieźnieńskim „dzikiem” czy „baranem”. Gdyby prób z tej dziedziny plastyki było wówczas na terenie Wielkopolski więcej, mogłyby one skutecznie wspierać hipotezy na temat rozwiniętych form pogańskiego kultu o typie znanym ze źródeł pisanych dotyczących wierzeń Słowian północno-zachodnich. Niedostatek zabytków tego rodzaju sugeruje, iż w religii naszych przodków, niezależnie od dawnego istnienia w niej pojęć bóstw wyższych 6, przemiany idące w kierunku oddawania im czci w świątyniach raczej jeszcze się nie dokonały. Etap ten zeszedł się zapewne u nas z momentem przyjęcia chrześcijaństwa. Sztuka całkowicie już związana ze światem idei i pisma — malarstwo, rzecz jasna, także jeszcze wtedy nie istnieje. Wraz z chrztem, a zarazem ideą wspólnoty ponadpartykularnej, odziedziczoną przez Zachód po rozbitym cesarstwie rzymskim, przyszły do nas wszystkie bogactwa duchowe określane słusznym mianem romanizmu i odbijające się w nowych dla nas, ogólnoeuropejskich potrzebach i formach sztuki.

Murowana kamienna architektura kościelna przyszła do nas z chrześcijaństwem jako mieszkanie i symbol „nowego” i „powszechnego”. Dla budowniczych przybyłych z misją ordynowanego w r. 968 pierwszego biskupa poznańskiego, Jordana, oczywiste było, że w tym kraju nie znającym innych budowli jak drewniane, wzniosą katedrę wielką i białokamienną, taką jaka przystoi stróżowi nowego, rzymskiego porządku, ordinis romani. Inna postawa w tym przełomowym okresie nie wchodziła w rachubę, toteż kościoły drewniane mogły się u nas pojawić dopiero po dłuższym zadomowieniu się nowej wiary, w fazie jej szerokiej penetracji poza skupiska grodowe. Istotnie, pierwsza polska katedra biskupia wzniesiona w Poznaniu w niczym nie odbiegała od typu monumentalnych katedr budowanych ówcześnie na zachodzie Europy. Jej formę architektoniczną rekonstruujemy na podstawie wyników wykopalisk przeprowadzonych 7 w obecnej katedrze, z nich również uzyskujemy dość szczegółowy obraz wydarzeń bezpośrednio związanych w Poznaniu z przyniesieniem chrześcijaństwa. Na wstępie bowiem należy wymienić znalezisko szczególnie ważkie, a mianowicie odkrytą na osi nawy głównej pierwszej poznańskiej katedry, ale wcześniejszą od niej, płaską misę 8 z „betonu” wapiennego, średnicy około 4 m i wokół niej relikty prymitywnej konstrukcji osłaniającej (cokoły drewnianych słupów). Technika wykonania i forma zabytku łączą go z basenami chrzcielnymi stosowanymi w baptysteriach od czasów wczesnochrześcijańskich do romanizmu, brak natomiast monumentalnej obudowy architektonicznej (budynku baptyzmalnego) wskazuje, iż sadzawka ta miała charakter prowizorycznego lavacrum, jakie urządzano na jednorazowy użytek do masowych chrztów misyjnych. Interpretację tę potwierdza fakt znalezienia podobnego basenu (mniejszego, w r. 1938) w warstwie przedromańskiej przed katedrą.

Na miejscu zbiorowego chrztu, a zatem na osi obwarowanego podgrodzia grodu poznańskiego — mieszczącego się na wyspie wśród rozlewisk Warty i Cybiny — wzniesiona została ok. 968 r. katedra biskupa Jordana. Jej kamienne mury charakteryzuje wątek przedromański, z płaskich warstw okrzesków lub z zastosowaniem opus spicatum, ale zawsze bez lica z ciosów (opus emplectum), które występuje w murach następnej, romańskiej fazy. Mury wiązane gipsową zaprawą były tynkowane, ich fundamenty zaś z wielkich, nie obrabianych głazów granitowych. Monumentalna ta bazylika, długości około 49 m, miała trzynawowy (zapewne filarowy) korpus, zamknięty od wschodu trójdzielnie ukształtowanym chórem, złożonym z kwadratowego sanktuarium z apsydą oraz z dwu flankujących go prostokątnych pomieszczeń, szerszych nieco od naw bocznych, co — moim zdaniem — wskazuje, że wschodnią fasada pierwszej katedry była dwuwieżowa. Wyniosłej części prezbiterialnej odpowiadał na przeciwległym biegunie gmachu symetryczny akcent wysokościowy w postaci masywu zachodniego o płaskiej fasadzie i spiętrzonej w wieżę środkowej partii zawierającej emporę, do niej przystawały węższe od naw bocznych wieżyczki schodowe. Powyższa rekonstrukcja, dobrze udokumentowana zachowanymi fundamentami, na ogół nie budzi zastrzeżeń, dyskutowane jedynie są szczegóły urządzenia chóru, ta bowiem część uległa w późniejszych przebudowach największym zniszczeniom. Niezależnie jednak od tego, czy chór pierwszej katedry mógł czy nie mógł być wywyższony nad domniemaną (przez J. Zachwatowicza) kryptę lub mieć zamiast dwu wież wschodnich transept (sugestia Z. Świechowskiego) 9, bryła kościoła jako całość stanowi przykład budynku katedralnego typowego dla stylu zachodniej architektury sakralnej drugiej połowy X w.

15. Poznań. Katedra I. Wątek opus spicatum w murze empory zachodniej

Istotne cechy pierwszej katedry poznańskiej to z jednej strony trójdzielny plan jej chóru, z drugiej zaś akcenty wertykalne umieszczone na dwu biegunach tej budowli. Pierwsza cecha wskazuje wyraźnie na filiacje ze strefą południowoeuropejską (lombardzką) ze względu na typ chóru z zakrystiami i lektorium ukształtowany w zasięgu terytorialnym liturgii ambrozjańsko-galikańskiej. Natomiast masyw za­chodni i dwie wieże chórowe to motywy ideowo-formalne wzięte z czołowych katedr i klasztorów ottońskich, takich jak Fulda, Trewir, Reichenau, jako signum feudalnego dostojeństwa budowli cesarskiej. Typ monumentalnej budowli kościelnej zespalającej te dwie tendencje o odmiennej genezie wypracowuje się około połowy X w. w centrach monastycznych pogranicza północnych Włoch i cesarstwa, zwłaszcza zaś w sferze wpływów sławnej naówczas wspólnoty benedyktyńskiej znad Jeziora Bodeńskiego, w St. Gallen, Reichenau, Konstancji, Schaffhausen 10. Dlatego wolno domyślać się, iż stamtąd właśnie przybył do Poznania budowniczy, który wzniósł katedrę Św. Piotra, podwładny, a być może i brat zakonny jej biskupa, Jordana.


4,8 kB
16. Poznań. Katedra I.
A — Rekonstrukcja pierwszej fazy budowlanej, ok. 968 r.
B — Przedromańska przebudowa zachodniej części kościoła przed 1034 r.

Wielki i wspaniały gmach katedry na podgrodziu Poznania był więc pierwszą, a w każdym razie główną budowlą kościelną wzniesioną przez Mieszka I w grodzie, który ten książę obrał na swą uprzywilejowaną stolicę. Na wzór feudalnych zwyczajów Zachodu, katedra jako rodowa fundacja Piastów będzie aż do końca XIII w. miejscem ich wiecznego spoczynku. Fakt ten, zaświadczony w źródłach, potwierdziły przedromańskie grobowce — niewątpliwie Mieszka i Chrobrego — odsłonięte pośrodku nawy pierwszej katedry 11.

3.643 bajty

3.924 bajty
17. Poznań. katedra I. Rekonstrukcja bryły
A — faza ok. 968 r.
B — faza ok. 1034 r.

Mamy prawo przypuszczać, że wzorując się na władcach zachodnich, Mieszko zbudował zarazem na własny użytek kaplicę pałacową w wydzielonej odrębnym obwarowaniem części grodu, w której sam mieszkał, a która położona była, jak wia­domo, w zachodniej części wyspy (tzw. Ostrowa) tuż przy przepra­wie przez Wartę. Do dziś na tym miejscu stoi niewielka kolegiata p. w. Najświęt­szej Panny Marii, od XV w. całkowicie gotycka, ale mimo zaginięcia wszelkich starszych dokumentów uważana za funda­cję pierwszych Piastów 12. Do niej nie­wątpliwie, tzn. do jej pierwotnej wersji z doby wczesnoromańskiej, należy odnieść znany przekaz Kroniki polskiej 13 mó­wiący o „kościele ufundowanym przez Dąbrówkę na cześć Matki Boga błogosła­wionej Marii na zamku Ostrów”, dokąd wszedł modlić się Kazimierz Odno­wiciel przed bitwą stoczoną o gród poznański z przywódcą Mazowszan Mojsławem. Wpra­wdzie inne źródło l4, mó­wiąc o tym samym fakcie podaje, że Kazimierz wszedł do beate Virginis ecclesiam in castro Ostrow per uxorem fundatam, zapewne jednak należy się zgodzić z ks. Nowackim 15, iż w drugim przypadku autor kroniki pomylił Dąbrówkę z Marią Dobroniegą, żoną Odnowiciela.

Ze względu na stołeczność Poznania za rządów Mieszka I tak wczesna data i funkcja kościoła Panny Marii jako kaplicy książęcej są bardzo praw­do­po­dob­ne. Słusz­nie bowiem wskazuje się 16 na prastary, imitowany z urządzeń dworskich Bizancjum wzorzec kaplicy Matki Boskiej — „straż­niczki domu panujące­go” — jako na model ideowy rozpowszechniony na Zachodzie, zwłaszcza od czasów Karolingów, a po połowie X w. na nowo aktualizowany wraz z odnową idei cesarstwa zachodniego; nie mógł on nie być dostrzeżony przez świadomie przyjmującego tę ideo­logię Mieszka.

Dotykamy tu jednego z najbardziej pasjonują­cych zagadnień naszej najwcześniejszej architektury monumen­talnej, a mianowicie kwestii tzw. palatiów książęcych i kaplic z nimi związanych, których cała seria znana jest 17 dzięki badaniom archeologicznym przepro­wadzonym w ostatnim dwu­dziestoleciu: na Ostro­wie Lednickim, w Gieczu, Przemyślu, Wiślicy, Płocku oraz na Wawelu w Krakowie. Charakterystyka tych budowli zarysowała się dzięki nowym odkryciom dość wyraźnie; na obecnym etapie badań wydaje się najbardziej pożądane uściślenie ich chronologii, przyjętej niewątpliwie słusznie, ale nieprecyzyjnie na czas między drugą połową X a połową XI w. Inaczej mówiąc, pragniemy z pewnością wiedzieć, czy zespoły palatialne były już wznoszone przez Mieszka I czy dopiero przez jego bezpośrednich następców. Dlatego nie znana jeszcze forma kościoła Panny Marii na grodzie poznańskim — podobnie jak analogiczny zabytek gnieźnieński — może kryć w sobie odpowiedź na nie dające nam spokoju pytanie.

18. Poznań. Katedra I. Grobowce przedromańskie w nawie głównej

Domniemane kaplice i dworce książęce Mieszka może by należało pozostawić na razie na uboczu, ponieważ ostatnio ogłaszane wyniki badań nie dostarczają dostatecznie pewnych poszlak istnienia tych zespołów w czasie, gdy kościół biskupi w Poznaniu był już zrealizowany ponad wszelką wątpliwość. Budowla ta, rzecz jasna, nie mogła pozostać odosobniona, jeżeli chrześcijaństwo miało czynić postępy w rozległym kraju Polan. Mamy zarazem wszelkie prawo wierzyć Gallowi, iż z Dąbrówką przybył do Polski cały sztab duchowieństwa; wzięło się ono natychmiast do roboty, co potwierdza wczesne świadectwo Thietmara o trudach biskupa Jordana „nad zaganianiem Polaków do winnicy pańskiej”. Nie wątpimy więc, że wspierany silnym ramieniem księcia kler od razu przystępował do masowych chrztów w głównych grodach książęcych, po czym kładziono kamienie węgielne kościołów. Przede wszystkim więc potężna dotychczasowa stolica protoplastów Mieszka — Gniezno musiała przyjąć chrzest i otrzymać odpowiednio do swej rangi silną placówkę kościelną. Legendy, jak wiadomo, mówią o istnieniu w grodzie gnieźnieńskim miejsca kultu pogańskiego; jeżeliby tak miało być istotnie 18, to tym bardziej wcześnie musiał książę przystąpić do likwidacji takiego ośrodka, przy czym dawna praktyka zachodnioeuropejska ukazuje zakładanie kościołów na miejscach świętych dla pogan jako regułę postępowania w takich okolicznościach.

19. Gniezno. Katedra. Hipotetyczny rzut najstarszych faz budowlanych

Kościół zatem na grodzie gnieźnieńskim, za­pe­wne okazały i ob­sługiwany przez liczną grupę duchow­nych 19, budowano bodaj jednocześ­nie z poznańską katedrą Św. Piotra. Nie wahamy się sądzić, że to do niego należy odnosić wezwanie Naj­świętszej Marii Panny, będące pierw­szym ty­tułem póź­niejszej katedry w Gnieźnie, wzboga­conym od r. 1000 o wezwanie św. Woj­ciecha. Inaczej mówiąc, kościół Panny Marii stanął w Gnieźnie na tym samym właśnie miejscu co katedra, przy północnym wale tzw. pierwszego pod­grodzia 20 na wzgórzu Lecha. Wielo­krotnie przebudowywana katedra zacho­wała w swych warstwach podpo­sadz­kowych zaledwie nikłe szczątki najstarszej fazy budowlanej. Wykopaliska ujawniły ogromne znisz­czenie tych reliktów, dlatego przed pełną publikacją wyników badań trudno jest snuć hipotezy, nie wiadomo zresztą jak dalece w tych warunkach sprawdzalne. Osobiście w miarę możliwości korzystałam z nadarzających się okazji zaglądania do warstw w katedrze i do ich dokumentacji 21, co pozwoliło mi stwierdzić, że pod korpusem dzisiejszej katedry oprócz znanych i nie budzących wątpliwości resztek fundamentów katedry romańskiej z drugiej połowy XI w. 22 znajdują się na znacznej przestrzeni fundamenty przypuszczalnie dwu 23 budowli kamiennych starszych. Jedna z nich, bardziej czytelna, zbudowana z materiału mieszanego: tzw. petit appareil i okrzeskowego, łączonego silną zaprawą gipsową o siwym zabarwieniu, stanowiła pierwszą wersję kościoła katedralnego, bazylikowego, czyli katedry Chrobrego przygotowanej na r. 1000. Był to kościół o skali i formie całkowicie zbliżonej do kościoła z drugiej połowy XI w., o czym świadczy: a) zachowany fundament apsydy głównej, po wewnętrznej stronie fundamentu apsydy romańskiej oraz b) fragment fundamentowy o tym samym wątku co w apsydzie głównej, pod północną połową południowej apsydy romańskiej. Także resztki posadzek oraz niektóre odcinki ław międzynawowych możemy uważać za relikty pierwszej katedry, wczesnoromańskiej.

20. Gniezno. Katedra. Relikt apsydy z okrzesków w nawie północnej

Nie jest to jednak kościół, którego spodzie­waliśmy się, tzn. kościół Mieszka I z lat po 966 r. Ten natomiast, według mego zdania, istniał również na tym miejscu, acz przesunięty był w planie ku północnemu wałowi tzw. pierwszego podgrodzia, przy czym centralna część tej najstarszej budowli sakralnej mieściła się na terenie dzisiejszego II i III przęsła północnej gotyckiej nawy bocznej. Pozostałości tej konstrukcji zostały odsłonięte przede wszystkim w północnej nawie w formie szczątków murów 24, wykonanych wyłącznie z okrzesków kładzionych płasko lub w opus spicatum i łączonych zaprawą gipsową o bardzo jasnym, żółtawym zabarwieniu. W szczątkach tych, niesłychanie zresztą zdewastowanych, uderza jedno, a mianowicie, że większość z nich ma bieg poprzeczny lub ukośny w stosunku do osi nawy, nie są to zatem wbrew pozorom relikty jednego, podłużnego muru. Pierwszy zachodni fragment przebiega w poprzek na granicy I i II przęsła gotyckiego i zagina się ku wschodowi w swym południowym odcinku. Drugi, również poprzeczny, występuję w zachodniej połowie III przęsła gotyckiego i także wykazuje w rzucie ślady wygięcia. Następnie w zachodniej części IV przęsła gotyckiego leży denny relikt grobu o osi zgodnej z osią dzisiejszej nawy, w masywnej, okrzeskowo-wapiennej obudowie. Na granicy IV i V przęsła gotyckiego pod warstwą posadzki późnoromańskiej zarysowuje się jeszcze jeden okrzeskowy poprzeczny fragment. Ostatni tego typu relikt leży na zewnątrz północnej apsydy romańskiej, w poprzek I przęsła ambitu gotyckiego. Nie jest to, moim zdaniem, apsyda pierwszej budowli katedralnej, choć mógłby to sugerować półkolisty bieg tego muru; zaprawa i materiał należą jednak do najstarszej grupy. W nawie głównej znaleziono także szczątki, które można zaliczyć do tegoż zespołu, a mianowicie a) murowany z płaskich okrzesków relikt wystający spod południowo-zachodniego naroża ogromnego betonowego fundamentu 25 II północnego filara gotyckiego, b) denny fragment fundamentu z okrzesków i okrąglaków zataczający półkole od środka III przęsła nawy do południowo-wschodniego naroża tegoż betonowego fundamentu II północnego filara, c) okrzeskowy, wybrzuszony ku wnętrzu nawy głównej odcinek muru pod gotycką ławą między IV i V gotyckimi filarami strony północnej.

Wykreślanie rzutu kościoła w oparciu o przytoczone szczątki mogłoby wydawać się przedwczesne przed pełną publikacją gnieźnieńskich materiałów, czuję się jednak w obowiązku zabrać głos w dyskusji już na etapie mniej zaawansowanych badań, dyskusji obfitującej w hipotezy drukowane i rysowane 26, ponieważ poglądy moje różnią się od dotychczas wypowiadanych. Nie wdając się w szczegóły wymagające osobnego referatu, powiemy pokrótce, że większość badaczy kierując się, niewątpliwie prawidłowo, sugestią wezwania Panny Marii podanego przez Kosmasa oraz analogią rotundy wawelskiej, usilnie poszukiwała od dawna rotundy na wzgórzu Lecha. Badania biskupa Laubitza (1930–1931) miały odkryć pod katedrą mury w postaci „wycinków koła”; ich rzekoma lokalizacja pośrodku katedry wprowadziła w błąd historyków architektury 27. Rotunda pod nawą główną okazała się jednak tworem fantazji. Również spodziewana 28 rotunda lub tetrakonchos z X w. pod fundamentami nie istniejącej obecnie kaplicy grobowej prymasa Łaskiego nie spełniła pokładanych w niej nadziei, jest to bowiem aż do stopy fundamentu budowla z XVI w. Kolegiata Św. Jerzego natomiast, wprawdzie ma kawałki prosto biegnących murów zewnętrznych z romańskiej kostki granitowej (co najmniej z drugiej połowy XI w.) i może, a nawet powinna stać na fundamentach starszych, z X w., ale wezwanie ma odmienne, nie maryjne i chyba nie zmienione od początku swego istnienia 29. Z tego wynika, że kościół Panny Marii bez wątpienia stał na miejscu obecnej katedry, która dziedziczy po nim swój tytuł, i jego to okrzeskowe, klasycznie przedromańskie relikty mieszczą się pod północną częścią korpusu i kaplic kościoła gotyckiego. Poszczególne szczątki opisanych murów zarysowują w rzucie plan, na który składa się cały szereg krzywizn o układzie dośrodkowym, w jego zaś centrum położony jest wymieniany wyżej grób w obudowie okrzeskowej (por. IV północne przęsło gotyckie). Jeżeli włączymy do naszych rozważań ugięty relikt muru odkryty za czasów biskupa Laubitza pod kaplicą Potockich (II północną kaplicą za kruchtą wejściową), otrzymamy całkowicie regularny rzut kościoła tetrakonchowego, którego środkowa rotunda z grobem winna mieć w oparciu o trzy z przytaczanych fragmentów około 10 m średnicy, konchy zaś byłyby zakreślone promieniem mniejszym niż połowa tej miary. Wydaje się także, iż w południowej części I przęsła gotyckiej nawy północnej i opodal, już w nawie głównej, istnieją fragmenty murowane kontynuujące tę budowlę w stronę zachodnią. Sumując powyższe obserwacje, w przytoczonym zespole murów jestem skłonna odczytywać pozostałości kaplicy książęcej p. w. Najświętszej Marii Panny, przy czym kaplica ta byłaby tetrakonchosem bardzo zbliżonym w rzucie do rotundy tzw. Św. Feliksa i Adaukta na Wawelu, tylko o większych rozmiarach, tak samo natomiast niezbyt prawidłowo orientowanym (na południowy wschód). Dwa relikty okrzeskowe na linii I gotyckiego przęsła wydają się współczesne kaplicy: mogłyby to być zatem reszty murów budynku palatialnego, zapewne złączonego z kaplicą i w takim razie przed„zachodnią” 30 fasadą katedry winny się znajdować ślady jego dalszych fundamentów (w północnej części tego terenu). Wydaje się, że zarówno na zewnątrz katedry, jak i w podziemiu I, III i IV kaplic północnych winny być przeprowadzone poszukiwania, mogły tam bowiem ocaleć pozostałości palatium oraz dalsze relikty wyburzonych konch czwórliścia.

Mimo stanu kompletnej ruiny, w jakiej je znaleziono, relikty tetrakonchosu pod północną częścią katedry gnieźnieńskiej są zabytkiem wielkiej wartości dla historii architektury polskiej. Przede wszystkim możemy być pewni, że budynek ten przestał istnieć już przed końcem X w., ponieważ pierwsza budowla bazylikowa, czyli katedra Chrobrego z ok. 1000 r., stanęła na tym samym miejscu, na szczątkach fundamentów tetrakonchosu. W dodatku na resztach jego południowo-wschodniej konchy (głównej apsydy kaplicy) niewiele po r. 1000 postawiony został grobowiec z inskrypcją mówiącą o pochowanych w nim szczątkach trzech zmarłych; był on usytuowany po stronie zewnętrznej zamknięcia bocznej nawy pierwszej katedry i częściowo wchodził na wyrównany tu do poziomu podstawy grobu relikt muru konchy 31. Dwa zatem dowody datujące ad quem upewniają nas, że gnieźnieńska kaplica w formie czwórliścia nie była dziełem Bolesława Chrobrego, lecz Mieszka I. Jest to pierwszy przypadek w całej dotychczasowej serii polskich wczesnośredniowiecznych kaplic pałacowych, w którym dysponujemy chronologią uściśloną do maksymalnej rozpiętości 30 lat (966–996), czyli gdyby ostateczny termin zburzenia kaplicy Panny Marii w Gnieźnie przyjąć na lata krótkiego pobytu Św. Wojciecha w Polsce, a czas jej powstania (a quo) wyznaczać najdalszą możliwą datą r. 966. Fakt, iż jest to kaplica pałacowa i to kaplica pałacowa Mieszka I, zmienia dotychczas zadomowiony u nas pogląd, w myśl którego raczej Bolesławowi Chrobremu, a niekiedy dopiero Mieszkowi II byliśmy skłonni przypisywać przejęcie „cesarskiej” ideologii kaplic Matki Boskiej — strażniczki domu panującego. Również inaczej musimy teraz spojrzeć na pozostałe ze znanych analogii tego typu, przede wszystkim zaś na tetrakonchos wawelski, który wygląda obecnie na replikę kaplicy Mieszka w Gnieźnie, powtórzoną w mniejszej skali na grodzie krakowskim. Tym samym powoływany często kościół Św. Ulryka w Avolsheim w Alzacji, wzniesiony po r. 996, mimo wyraźnego pokrewieństwa rzutu z kaplicą wawelską nie byłby jej modelem, skoro znacznie bliższy wzór istniał przed tą datą w Gnieźnie. Wniosek ten ma także znaczenie dla datowania kościoła Św. Feliksa i Adaukta, bo jego powstanie trzeba cofnąć przynajmniej o parę lat wstecz od r. 996, na czas przed zburzeniem gnieźnieńskiej kaplicy Panny Marii.

Przedstawioną tu analizę zabytków archeologicznych umożliwiło cenne odkrycie elementu ściśle datującego, tzn. pierwszej katedry gnieźnieńskiej z ok. r. 1000. W ten sposób cała seria wczesnopiastowskich kaplic pałacowych zyskała bezsporny reper dla chronologii, a nawet i dla formy tych budowli. Ale jeszcze inne konsekwencje wynikają z odkryć pod katedrą w Gnieźnie. Mianowicie tetrakonchos gnieźnieński będąc kaplicą książęcego dworca Mieszkowego, nie mógł stać na podgrodziu. A zatem obszar nazywany dotąd pierwszym podgrodziem powinien by być faktycznie grodem, w którym mieszkał książę. Czy taka interpretacja jest dopuszczalna wobec wprost przeciwnych przekazów  32 z początku XI w.? Sądzę, że sprzeczność ta może okazać się nieaktualna dla ściśle określonej fazy rozwoju grodu, a mianowicie wcześniejszej niż ta, z której pochodzi znany przekaz Thietmara o pożarze katedry w r. 1018. Inaczej mówiąc, człon północny grodu mógł przecież pierwotnie pełnić funkcję podgrodzia lub powstać w tej roli dopiero w drugiej połowie X w., a następnie w okresie wzrostu znaczenia Gniezna w związku z podniesieniem go do godności metropolii mogła nastąpić rozbudowa w obydwu kierunkach na osi północ-południe (ze znanym odchyleniem tej osi); dawny jednak nucleus tego zespołu, owo pragniazdo 33, mieściłoby się zawsze w tym wydłużonym członie, którego dalszym przedłużeniem jest dzisiejszy odcinek ul. Tumskiej między katedrą a Rynkiem. Słowem właściwy gród jeszcze za Mieszka I byłby tam, gdzie potem stanęła katedra, natomiast za Chrobrego człon północny, na miejscu dzisiejszych tzw. kolegiat i kościoła Św. Jerzego, zmieniłby swą funkcję, tam bowiem Bolesław przeniósłby  34 swój dwór książęcy. Odtąd dopiero byłoby aktualne (w sensie topograficznym) określenie „I podgrodzie” dla obszaru zajmowanego przez katedrę, a arx, twierdza – gród, dla części północnej. Za starszeństwem tzw. pierwszego podgrodzia zdaje się przemawiać również jego usytuowanie wzdłuż osi głównej drogi równoleżnikowej, ukośnie przecinającej dzisiejsze Gniezno; ongiś otwarta osada mogła być zawłaszczona przez władzę książęcą.

Hipoteza powyższa nie jest bynajmniej tak bardzo niezgodna z tym, co się dotychczas publikowało na temat grodu gnieźnieńskiego, jak to na pierwszy rzut oka wygląda. Jedynie ważność materiału dowodowego została tu zmieniona, ponieważ pierwsza katedra z r. 1000 jako jedyny element constans jest, w moim pojęciu, tym czynnikiem, który porządkuje cały zespół innych danych archeologicznych nie mających dostatecznie pewnej chronologii i określenia topograficznego (mimo niemałej już naszej znajomości całego obiektu). Dyskusyjną, jak wiadomo, sprawą jest np. datowanie fortyfikacji drewniano-ziemnych Gniezna, o czym świadczą liczne wypowiedzi zarówno autorów wykopalisk gnieźnieńskich, jak i innych uczonych, szczególnie zaś Witolda Hensla, najbardziej sceptycznie przyjmującego dotychczasowe rekonstrukcje 35. Niezależnie jednak od tego, jaki obrót przyjmie ostatecznie dyskusja nad szczegółową chronologią wałów, zapewne utrzyma się opinia o istnieniu obwałowań wokół dwu członów północnych już za panowania Mieszka I; być może również i trzeci, licząc od północy, człon grodu był wówczas ufortyfikowany. Gdyby tak miało być, człon północny w świetle nowych danych musiałby być starym lub wzniesionym dopiero przez Mieszka podgrodziem, na którym osadzona została lokalna jednostka kościelna, zaś po południowej strome książęcej części grodu mieściłoby się drugie podgrodzie, o roli służebnej. Na fakt istnienia północnego członu za Mieszka I wyraźnie wskazuje wezwanie kościoła Św. Jerzego, bez wątpienia przejęte z „chrzestnego kościoła Czech” na Hradczynie praskim, a zatem nie należałoby go datować później niż na czasy Dąbrówki. Czy Św. Jerzy był później kościołem klasztornym (żeńskim?) jak w Pradze, trudno orzec z powodu braku źródeł i przed przeprowadzeniem systematycznych badań tego terenu, ale sugestia płynąca z urządzeń kościelnych Pragi jest silna. Tymczasem jednak około r. 1000 nie Św. Jerzy, lecz książęca kaplica Panny Marii została w Gnieźnie przekształcona na katedrę. W tej sytuacji wydaje się ze wszech miar zrozumiałe przeniesienie siedziby księcia do członu północnego w czasie, gdy Gniezno stało się stolicą arcybiskupstwa, a to ze względu na niedogodność oddania władzy kościelnej tej części grodu, która w rozbudowanym układzie zyskiwała pozycję dominującą. Zakrojone na wielką skalę roboty ziemne stwierdzone archeologicznie dla drugiej połowy X w. w wałach obydwu omawianych części grodu trzeba by zatem uważać za wykonane przez Chrobrego, a nie przez jego ojca; jednocześnie należałoby brać pod uwagę okoliczność, że przy tej okazji całe pokłady warstw musiały ulec przemieszczeniu i to może wyjaśniać wiele pozornych sprzeczności dostrzeganych np. w materiale ceramicznym znanym z obszaru grodu.

Książęca gnieźnieńska kaplica — tetrakonchos p. w. Panny Marii, wzniesiona — zapewne wraz z palatium — przy północnym wale grodu, przejęła kultowe funkcje pogańskiego ośrodka, którego ślady wydają się coraz bardziej uchwytne na tym miejscu. Forma architektoniczna tej budowli, podobnie jak zabytku wawelskiego, przywodzi na myśl tetrakonchos odkryty pod katedrą Św. Wita na grodzie praskim, w nieco uproszczonej wersji (bez obejścia?), ale w skali monumentalnej, świadczącej o ambicjach mocodawców oraz o dużym doświadczeniu fachowym jej autora. Posłużenie się wzorem praskim ma tu specjalną wymowę, wiadomo bowiem, że w kościele, który poprzedził wzniesioną (ok. 1060) przez Spitygniewa katedrę Św. Wita, spoczęło ciało Św. Wacława, przodka Dobrawy i patrona Przemyślidów. A zatem formę gnieźnieńskiej kaplicy musimy rozumieć jako świadome nawiązanie do tradycji uświęconej w czeskiej dynastii, tym samym więc inicjatywa Dobrawy w wyborze formy kościoła występuje na pierwszy plan. Tu trzeba dodać, że tradycja od wieków wskazuje na kościół katedralny w Gnieźnie jako na miejsce wiecznego spoczynku tej księżnej 36, wiadomo zaś, że fakt grobu w kościele jest w średniowieczu równoznaczny z patronatem, w tym przypadku bezsprzecznie fundacyjnym. Początkowo jednak nie w katedrze, jeszcze przecież nie istniejącej, ale w kaplicy Panny Marii musiała zostać pochowana Dobrawa w r. 977. Wydaje się zatem, że grobowiec, którego typowo przedromańska dolna obudowa z okrzesków i zaprawy wapiennej została odsłonięta pod katedrą w centralnym punkcie tetrakonchosu, nie może być niczym innym jak właśnie grobem Dąbrówki, ulokowanym w klasycznej dla fundatorów medialnej pozycji 37. W czasie przebudowy kościoła Panny Marii na katedrę, kości matki Bolesława Wielkiego niezawodnie ekshumowano i przeniesiono do nowego grobowca, który musiał otrzymać równie zaszczytne jak poprzednio miejsce w nowej bazylice. Sądzę, że i ten grób jesteśmy w mocy zlokalizować dzięki wykopaliskom przeprowadzonym w katedrze. U wejścia bowiem do prezbiterium pierwszej katedry na osi nawy głównej zachowały się we współczesnej jej warstwie relikty zniszczonego grobowca z ciosów zgrzebnej roboty. Sytuacja grobu jest tak wymowna, że nie powinniśmy mieć wątpliwości co do jego przeznaczenia, tym bardziej że Św. Wojciech — druga z głównych postaci, z którą by można ów grób wiązać 38 — jako święty i męczennik nie był pochowany przed, lecz w samym prezbiterium i to w przyściennym ołtarzu w głębi apsydy, o czym wiemy ze świadectw pisanych 39. Ale wszystko to dotyczy już katedry z r. 1000.

Okres wcześniejszy, jak próbowałam wykazać, charakteryzuje przede wszystkim budowa w Poznaniu wielkiej bazyliki biskupiej oraz na dwu głównych grodach księcia murowanych zespołów palatialnych, łączących w sobie gmach o funkcji curia regia z mieszczącą relikwie kaplicą p. w. Najświętszej Marii Panny. Nie odnalezione jeszcze palatia z Gniezna i Poznania możemy sobie dość dobrze wyobrazić dzięki istniejącej ruinie takiego założenia na Ostrowie Lednickim koło Gniezna. Sytuacja na odludnej wyspie pośrodku jeziora ocaliła ten bezcenny dla nas obiekt od całkowitego zniszczenia. Wprawdzie są to rozwalone reszty w znacznym procencie rozebranych murów, ale nawet w tej formie stanowią wymowne świadectwo, bez którego może nie bylibyśmy w stanie zrozumieć niektórych gdzie indziej znajdowanych reliktów naszego wczesnego budownictwa.

Już pięćset lat temu wyspa na Lednicy była tak samo opustoszała jak dziś i nikt nie wiedział, co znaczyły sterczące na niej ruiny. Długoszowi powtarzano podania, jakoby pierwszy kościół metropolitalny tu się najpierw znajdował 40, lecz niedogodność miejsca miała spowodować przeniesienie arcybiskupstwa do Gniezna. Ta fantastyczna opowieść wydała się mało pewna kronikarzowi, który uskarża się na brak pisanych świadectw o Lednicy. Istotnie brak ich zupełnie, te bowiem, które zazwyczaj są powoływane, odnoszą się do Ostrowa poznańskiego 41, nie lednickiego i choć wolno nam sądzić, że kronikarz śląski mylił się, nie zmienimy przecież faktu, że w jego relacji — zarówno uczty wydanej przez Mieszka (!) dla Ottona III, jak sceny modłów Kazimierza Odnowiciela przed bitwą z Mojsławem — wyraźnie jest mowa o Poznaniu, na co bezspornie wskazuje cały kontekst. Ale mimo iż pierwsza pewna wzmianka jest Długoszowa, sama ruina lednicka wystarczająco zaświadcza swe przedromańskie pochodzenie.

21. Ostrów Lednicki. Ogólny widok ruin palatium od strony kaplicy

Ten interesujący obiekt należy do najbardziej spopu­laryzo­wanych z naszej wczesnej architektury, był też po wielokroć przedmiotem badań i opracowań naukowych i doczekał się paru publikowanych rekonstrukcji 42. Ruina zachowa­ła do dziś fragmenty murów dolnej kondygnacji, zwłaszcza w partii kaplicy zamykającej budowlę od wschodu. Podobnie jak w pierwszej katedrze poznańskiej mury wzniesione na fundamentach z okrąglaków mają typowo przed­romański wątek z płasko kładzionych przez całą szerokość warstw granitowych i wapien­nych okrzesków; spoista zaprawa gipsowa zawiera domieszkę tartej ceramiki. Budowla składa się z dwu połączonych ze sobą członów, budowanych współ­cześnie: z wydłużonego bloku na rzucie prostokąta o poprzecznych podziałach i o zewnętrznych wymiarach 31,6×13,3 m oraz z przystawionej do węższej ściany budynku niewielkiej centralnej kaplicy, której zarówno rzut, jak i wynikająca zeń bryła charakteryzują się wyszukaną formą architektoniczną. Koncepcja kaplicy wychodzi z podstawowej figury krzyża greckiego o dość krótkich ramionach; akcentują go zewnętrzne ryzality, we wnętrzu zaś cztery filary, czysto rysujące kwadrat skrzyżowania. Forma ta została nader pomysłowo wzbogacona, a zarazem złagodzona przez opisanie na tym rzucie jakby koła, w ten sposób, iż wnętrze otrzymało przestrzeń w typie rotundy, a od zewnątrz krzyżowa struktura mas pozostała dominująca. Jednak ściany wzniesione, jakby się nam wydawało, na czterech odcinkach okręgu koła — między ryzalitami krzyża — dają tylko złudzenie rotundy, w istocie zaś nie są segmentami walca, lecz innej regularnej bryły, powstałej ze „zlepienia” czterech walców, a zatem opartej na prawidłowym czwórliściu przenikającym krzyż naw po przekątnych ich środkowego kwadratu 43. Dynamikę tej oryginalnej formy akcentuje niespotykany gdzie indziej kształt filarów, na rzucie nie kwadratu, lecz ćwiartki koła, co pozwalało oczom obecnych we wnętrzu kaplicy ślizgać się bez przeszkód po ruchliwej, płynnej powierzchni sklepień, półkolistych ścian i zaokrąglonych filarów. W sumie krzyż, dominujący na zewnątrz, w środku został zamaskowany przez ukośnie wmontowaną strukturę czteropłatkową, wskutek czego formalny schemat rzutu przypomina zasadę kompozycji bizantyjskiego klejnotu lub relikwiarza, w którym motyw rozwartej korony kwiatu nakłada się na ażurową sylwetę krzyża. Maleńka wschodnia apsydka na rzucie piątego, mniejszego koła przystaje do czwórliścia na głównej osi budowli; jeszcze jednym okręgiem, wiernie powtarzającym moduł kół poprzednich, wykreślona została przestrzeń spiralnej wieżyczki schodowej, przystawionej po przekątnej do południowo-zachodniej ściany kaplicy.


4.125 bajtów
22. Ostrów Lednicki. Rekonstrukcja rzutu palatium

Zachowały się nisko umieszczone okna i zarysy sklepień dolnej kondygnacji oraz relikt wspomnianej wieżyczki schodowej 44, stanowiącej dojście do wyższej, właściwej przestrzeni kaplicy. Była ona niewątpliwie, tak samo jak dolna, sklepiona kolebką w krzyżowej partii kościoła, kolebkowo-sferycznie zaś w czterech odcinkach konchowych, a półczaszą w apsydzie. Koncentryczna empora otaczała otwarty kwadrat skrzyżowania, nad którym wznosiła się latarnia kopuły, zapewne na walcowatym, dającym obfite światło tamburze. Na wprost umieszczonego w apsydzie ołtarza w zachodniej części empory musiał być ustawiony tron książęcy 45, a po bokach, w trybunach północnej i południowej, było miejsce dla kleru i młodocianych śpiewaków. Dwór gromadził się w dolnej kaplicy biorąc udział w odbywających się w niej ceremoniach dzięki otwartej przestrzeni środka, poza tym dolna apsyda niewątpliwie posiadała własny ołtarz, co pozwalało na koncelebrację w uroczystszych okolicznościach.

Do zespołu kaplicy bezsprzecznie należała przyległa do niej od strony zachodniej część budynku palatium, trudno bowiem byłoby przyjąć, że budowla kościelna obywała się bez swych koniecznych pertynencji zawierających pomieszczenia dla ksiąg i szat liturgicznych, paramentów, relikwiarzy, chorągwi i innych sprzętów, a także dla chrzcielnicy. W istocie, gdy patrzymy na pozostałości lednickiej ruiny, w jej partii podłużnej dostrzegamy z łatwością miejsce podziału między właściwym palatium a częścią przeznaczoną na użytek sakralny. Dziś przypada ono na zakończeniu jedynego nowszego elementu tej budowli, a mianowicie na linii zachodniej ściany prostokątnej, jednoprzestrzennej przybudówki o masywnych murach z romańskiej kostki granitowej; przybudówka stanowi niewątpliwą podstawę niedużej wieży, przystawionej od zachodu do kaplicy na jej wzdłużnej osi w czasie, gdy wschodnia połowa bloku palatium uległa zburzeniu, kaplica zaś najwidoczniej ocalała lub częściowo ocalała. Budowę wieży łatwo przyjdzie nam umiejscowić po latach 1034–1039, znaczących się spustoszeniem całej Wielkopolski przez reakcję pogańską i najazd czeski; technika muru nowego członu całkowicie odpowiada połowie XI w. Wieża zastąpiła poprzednią formę narteksu, nawarstwiając brzeg swego południowego muru na rumowisko spiralnej wieżyczki schodowej. Nowe, prosto biegnące schody 46 umieszczono w tymże południowym murze wieży. Jednak odgruzowane ślady pierwszej fazy narteksu wskazują, że miał on plan bardziej skomplikowany, moim zdaniem, symetrycznie dzielący się na trzy lokalności, o czym świadczy ściosany 47 w swym północnym licu mur dobijający do okrągłej wieżyczki. Negatyw fundamentu zachodniej ściany starego masywu odsłonięta ostatnio w wykopaliskach, jedynie po północnej stronie romańskiej wieży warstwy okazały się zakłócone późniejszymi wkopami 48 i nieczytelne, jest jednak charakterystyczne, że wzdłuż muru wieży leżał tam w ziemi ogromny długi głaz, niewątpliwie nie dająca się ruszyć pozostałość fundamentu starszego, północnego muru działowego. Tę trójdzielną zatem strukturę bez wątpienia należy odczytywać jako rozbudowany dwukondygnacjowy narteks, stanowiący niezbędne użytkowe zaplecze kaplicy i w górnej części niezawodnie mający przejście do książęcej auli. Narteks musiał być niższy od piętrzącej się w górę kaplicy i jej bocznej wieżyczki, a także od przyległego doń palatium, na pewno jednak w swej środkowej, wywyższonej części był bliski wysokości krzyżowych naw kościoła.

Do czasu odkrycia przez Bogdana Kostrzewskiego 49 fundamentów palatium z kaplicą na dawnym grodzie w Gieczu wszyscy badacze interesujący się zagadnieniem palatiów zasugerowani byli znanym ostatnio stanem ruiny lednickiej, w której z pierwotnego gmachu palatialnego zachowała się do niewielkiej wysokości część zachodnia, na rzucie zbliżonym do kwadratu. Można zresztą przypuszczać, że po zniszczeniu z lat 1034–1039 istotnie tylko ta zachodnia część dała się jako tako wyremontować i oddać do użytku, natomiast partia budynku bliższa kaplicy wraz z narteksem zniszczała i nie była już odbudowywana, o czym świadczy późniejsze (w poł. XI w.) wzniesienie wieży, która musiała stanąć w otwartej przestrzeni. Zatem dopiero czysto zachowany w ziemi rzut budowli gieckiej i w parę lat po niej (1959–1960) odkryte przez Andrzeja Żakiego 50 na Górze Zamkowej w Przemyślu pozostałości podobnego założenia skorygowały nasze poglądy na temat pierwotnej organizacji przestrzennej piastowskich budowli palatialnych. W latach bowiem 1950–1960 byliśmy wszyscy skłonni przyjmować za Dalborem 51, iż środkowa część podłużnego członu palatium mieściła (na wzór Akwizgranu) mały dziedzińczyk, rodzaj atrium otoczonego murem, a według Dalbora nawet krużgankiem. Koncepcja ta, tym bardziej w tej ostatniej wersji, była w naszych warunkach nierealna, gdyż człon podłużny jest każdorazowo zbyt wąski, aby można tam zmieścić zamknięty dziedziniec, nie byłoby też możliwości odprowadzania z takiego atrium wody pochodzącej z opadów. Dla mnie osobiście całkowitym wyjaśnieniem tej kwestii okazał się rzut palatium gieckiego; sprowokował on moją pierwszą rekonstrukcję tej budowli 52, przyjęłam w niej jako jedyny dopuszczalny punkt wyjścia ciągły budynek palatium i przystającą doń kaplicę. Mianowicie dwa z trzech równoległych poprzecznych murów palatium w Gieczu dzieli od siebie odległość tylko 1,5 m, co stanowi niedwuznaczną wkazówkę, że mogły się tam mieścić jedynie schody, a w takim razie cała budowla miała dwie lub więcej kondygnacji i nie mogło być już mowy o wewnętrznym atrium.

Analogie planu palatiów w Gieczu i na Lednicy są tak uderzające, że trudno byłoby wątpić w analogie trzeciego wymiaru. A zatem i na Lednicy tuż za narteksem musiały się znajdować wielkie schody włączone już w organizm książęcego dworca 53, zaś u wylotów wąskiej przestrzeni schodowej znajdowały się ipso facto dwa wejścia do palatium, północne i południowe, przy czym południowe jest do dziś zachowane. Wejścia mogły być przesklepione kolebką 54, jednak chyba tylko w pierwszej kondygnacji, dolnych sal, bo w kondygnacji wyższej — mieszczącej niewątpliwie w całej swej przestrzeni przyległej do schodów salę oficjalnych zebrań, aula regia — przesklepianie przestrzeni nad wejściami było już zbyteczne, gdyż niewątpliwie nie wyciągano ich ścian ponad wspólny dla całego budynku dwuspadowy dach 55.

Naszkicowana tu rekonstrukcja lednickiego palatium ukazuje typ budowli książęcej, która stała się specyfiką pierwszego państwa piastowskiego. Powtarzane według raz zaprojektowanego schematu budowle te pojawiły się w drugiej połowie X w. na głównych grodach pozostających we władaniu Piastów jako monumentalny symbol ich władzy, przy czym nieodzowne sprzężenie państwowej kurii z miejscem przechowania świętych relikwii miało dobitnie akcentować sakralny charakter władzy i jej aktualny związek z ponadnarodową hierarchią chrześcijańskiego cesarstwa. Palatia Piastów dzięki wykopaliskom są w chwili obecnej lepiej znane niż współczesne im palatia cesarskie w Niemczech, które bez wątpienia były ich inspiracją 56. Te miały wówczas wciąż jeszcze żywy wzorzec w urządzeniach dworskich pozostawionych przez Karolingów w ich sedes imperialis w Akwizgranie 57, gdzie kompleks rezydencjonalny objęty wspólną nazwą palatium składał się z kilku luźno ze sobą powiązanych budynków: hali królewskiej (Königshalle), kościoła-kaplicy p.w. Najświętszej Panny Marii, poprzedzonego od strony zachodniej niewielkim atrium i zabudowaniami kanoników Panny Marii, oraz tzw. domu palatyna; osobny wal wydzielał tę zabudowę z obszaru reszty grodu, uformowanego wzdłuż głównej drogi z Leodium do Kolonii 58. Nasze urządzenia grodowe stanowią w ogólnym zarysie odbicie schematu modelu karolińskiego, nie są jednak nigdzie jeszcze w pełni rozpoznane. Odkrycia ostatnich lat wskazują, że przy zachowaniu zasadniczych komponentów dokonano u nas ich pewnej syntezy, czego dowodem są właśnie budowle łączące w jedną całość kaplicę i halę królewską. Pozostałe budynki, a zatem mieszkanie księcia, siedziby kleru i głównych urzędników książęcych niewątpliwie znajdowały się również w wydzielonej części grodu; być może, były drewniane. Trzeba poza tym brać pod uwagę jeszcze inne kościoły usytuowane na grodzie.

Omówienie palatium na Lednicy zwalnia nas od bardziej szczegółowych rozważań nad pozostałymi obiektami z tej serii ze względu na ich daleko posunięte analogie. Wydaje się wszakże wskazane, aby raz jeszcze poruszyć nieobojętną sprawę chronologii i cech stylowych tych zabytków. Głównym punktem zagadnienia są bezsprzecznie pozostałości tetrakonchosu odsłonięte pod katedrą gnieźnieńską jako relikty niewątpliwej fundacji Dąbrówki z lat prawdopodobnie bliskich daty jej przybycia do Polski. Patrząc w świetle tego odkrycia na inne zabytki naszych wczesnych kaplic pałacowych, dostrzegamy wyrazisty związek formalny zachodzący w kompozycji trzech spośród nich, a mianowicie z Gniezna, Krakowa i Lednicy. Dominującą cechą jest w nich struktura tetrakonchowa, występująca w czystej formie w Gnieźnie i Krakowie, a przeniknięta strukturą krzyżową w budowli lednickiej. Bardzo charakterystyczny jest przy tym sposób, w jaki architekt posłużył się rzutem piątego okręgu koła dla wyznaczenia przestrzeni wieżyczki schodowej, w dwu znanych przypadkach (Kraków, Lednica) umieszczonej identycznie: na przekątnej osi kaplicy, przy jej południowo-zachodniej ścianie. Jak dalece to samo myślenie przestrzenne uwarunkowało formę kaplic, dowodzi także fakt, iż za każdym razem motyw czwórliścia powstał ze spojenia wiązki czterech walców o jednakowej średnicy, bez próby przekształcenia tej koncepcji w jakiś inny wariant tetrakonchowy. Zauważmy również, że rzut kaplicy lednickiej zawiera w sobie (obrócony) całkowity rzut kościoła Św. Feliksa i Adaukta wraz z jego wieżyczką schodową, której kolisty plan posłużył tu do wyznaczenia apsydki chórowej; dopiero tę pięciowalcową strukturę zamknięto w klamry krzyża greckiego, dając kompozycję nową i niezwykle bogatą. Jednak punktem wyjścia był ów prawidłowy czwórliść, tylko ustawiony po przekątnych, a nie wzdłuż głównych, prostopadłych osi upodabniających go do krzyża (tak natomiast wyglądało to w Gnieźnie i w Krakowie).

Przeprowadzona tu analiza formy architektonicznej wespół ze stwierdzeniem identycznej, przedromańskiej techniki budowy wystarcza, aby kościoły pałacowe z Gniezna, Krakowa i z wyspy na Lednicy uznać za zaprojektowane przez tego samego architekta i niewątpliwie w nie nazbyt wielkich odstępach czasu. Poprzednio przedstawione argumenty wskazują, że architekt ów przebywał w Polsce za panowania Mieszka I i raczej we wcześniejszej fazie tego okresu. Typ wzniesionych przezeń centralnych budowli wyraźnie kojarzy się z krzyżowo-kopułowymi prototypami szkoły bizantyjskiej, na obecnym jednak etapie badań problem bezpośredniej genezy tej formy bynajmniej nie jest jednoznaczny. Mamy tu bowiem do czynienia nie z jedną, lecz z dwiema falami inspiracji ideowo-formalnej kształtującej ówczesną architekturę dworską, przy czym stara już tradycja karolińskiego palatium, silna na Zachodzie i wsparta po połowie X w. ożywieniem idei cesarstwa, stanowiła bez wątpienia ów nurt ideowy, który samą rzecz do nas przyniósł.

Długi i bogaty w warianty szereg kaplic pałacowych wznoszonych przez Karolingów i ich spadkobierców już od dwu stuleci, bo od końca VIII w., charakteryzował się wiernością dla planu oktogonalnego i rotundowego, związanego z państwowym kultem Matki Boskiej i Chrystusa Salwatora, przeszczepionym do Akwizgranu przez Karola Wielkiego 59 wraz z całym wziętym z Bizancjum ceremoniałem dworskim i symboliką władzy „danej od Boga”. Ale capella palatina Karola na pewno nie była wierną kopią kościoła Matki Boskiej Pharos  60 w Konstantynopolu lub kościoła klasztoru blacherneńskiego 61, mimo iż stamtąd właśnie przybył 62 z relikwiami sukienki Matki Boskiej mnich Teofil, przysłany w r. 798 przez cesarzową Irenę. W dziele budowniczego Odona wykazywane są 63 elementy formalne wzięte z architektury term i rotund Rzymu, z San Vitale w Rawennie i z Porta Aurea w pałacu Dioklecjana w Splicie, jednocześnie zaś nie możemy zapominać, że Odo pochodził z Metzu, a zatem z niedawno (755 r.) założonej przez Św. Chrodeganga przy katedrze Św. Szczepana męczennika macierzystej siedziby reguły kanonickiej 64. Toteż mówiąc o genezie oktogonu akwizgrańskiego, musimy obok modeli importowanych wprost z Bizancjum brać pod uwagę także zachodnioeuropejskie antecedensy pokrewnego, martyrialnego typu takich budowli. Miały one dawny związek z galikańską liturgią, np. cyklu wielkanocnego, a przez nią z komemoratywnymi procesjami Wielkiego Tygodnia w liturgii jerozolimskiej (co skądinąd znowu prowadzi nas na Wschód). Ze śladów archiwalnych dotyczących biskupstwa w Metz 65 wiadomo, iż procesje paschalne odbywane tam wkrótce po połowie VIII w. na terenie episcopium nawiedzały m.in. kościół Panny Marii, zwany w późniejszych źródłach Notre-Dame-la-Ronde. Analogiczną rolę odgrywała w wielkotygodniowym nabożeństwie, skodyfikowanym przez Angilberta w jego Institutio de diversitate officiorum, rotunda Panny Marii i Św. Apostołów, mieszcząca się na południowym krańcu klasztornego obszaru opactwa św. Rychariusza w Centuli; jeżeli jej koncepcję architektoniczną istotnie wziął Angilbert z Ziemi Świętej, to sama idea mogła powstać bezpośrednio pod wpływem urządzeń wykształconych na gruncie wspólnoty kanonickiej w Metz.

Powyższe dygresje pozornie oddaliły nas od kaplic pałacowych Mieszka I, rzucają jednak pewne światło na ich złożoną genezę. Kaplice dworskie obok strony formalnej, architektonicznej, miały swe znane treści ideowe wiążące je z wzorowaną na Bizancjum symboliką władzy cesarskiej i królewskiej. Nowsze badania pozwalają sądzić, że jeszcze jeden czynnik nie był dotąd dostatecznie akcentowany mimo istnienia odpowiednich źródeł, a mianowicie typ obsady eklezjastycznej przywiązanej do tych kościołów. Kwestia ta narzuca się przy lekturze sugestywnych wywodów Carola Heitza 66 na temat przytaczanych analogii liturgii wielkanocnej Metzu i Centuli w drugiej połowie VIII w., wiadoma jest bowiem współczesność budowy Centuli i kaplicy akwizgrańskiej, a zarazem pewne analogie formy kościołów Panny Marii w tych dwu fundacjach cesarskich 67. Otóż w świetle związków liturgicznych prowadzących do Metz staje się zrozumiały fakt, iż kaplica w Akwizgranie miała organizację kanonicką; monasterium poświadczone w 855 r. 68, być może, istniało tam od początku i pochodziło z Metz. Nasuwa się więc przypuszczenie, że obsługa kaplic pałacowych przez wspólnoty kanonickie przyjęła się za Karolingów jako stały zwyczaj we współpracy władzy świeckiej i duchownej, w czym znaczną rolę odgrywała naturalnie potrzeba wykształconych ludzi do prowadzenia dworskiej kancelarii. Rozpad cesarstwa spowodował stopniowe obumieranie instytucji capella palatina, jest jednak charakterystyczne, że tuż po koronacji Ottona I na cesarza dokonało się 69 w Akwizgranie (w r. 966) wznowienie wspólnego życia kanoników kościoła Panny Marii i przypuszczalna budowa ich nowego klasztoru przy Klosterplatz. Wydaje się wielce prawdopodobne, że i inne loci regales cesarstwa otrzymują wtedy reaktywowane lub świeże placówki kanonickie, obarczone funkcją kancelarii dworu i mające uposażenie przy jego kaplicy. Takiej organizacji należałoby się spodziewać i u nas od początku przystąpienia państwa Mieszka I do chrześcijańskiej wspólnoty narodów Zachodu; wyjaśniałoby to fenomen współczesnego pojawienia się wtedy jednakowego typu budowli palatialnych na grodach należących do księcia. Niewątpliwie i pozostała sakralna zabudowa naszych grodów kształtowała się w oparciu o schematy i zwyczaje liturgiczne wypracowane w tradycji kleru cesarskiego, przy czym środowisko kanonickie Metzu mogło tu stanowić wzorzec 70 o dużym znaczeniu.


23. Zestawienie rzutów kościołów
3.092 bajty
2.404 bajty
A — Dżweli-Gawazi (Gruzja VI w.) B — Praga, Św. Wit (Czechy, pocz. X w.)
5.189 bajtów
1.962 bajty
C — Athos, katolikos W. Ławry (Grecja, 963 r.) D — Gniezno, rekonstrukcja I kościoła
(2 poł. X w.)
2.312 bajtów
3.757 bajtów
E — Kraków, N. P. Maria (2 poł. X w.) F — Avolsheim, Św. Ulryk (Francja, po 996 r.)
5.916 bajtów
G — Ostrów Lednicki, kaplica palatium (2 poł. X w.)

O ile model ideowy palatiów Mieszka I bezspornie przybywa z Zachodu, to osobne zagadnienie stanowi bezpośredni wzór formalny trzech pierwszych kaplic dworskich tego księcia. Wskazany bowiem wyżej praski kościół Św. Wita  71 będziemy uważać za wzór typu „emocjonalnego”, a zatem zadysponowany przez Dąbrówkę (przede wszystkim w przypadku Gniezna) ad similitudinem rodowej świątyni Przemyślidów. Ale architekt, przyjmując samą ideę tetrakonchosu, musiał ją przetworzyć w duchu artystycznych prądów swego czasu, a dla nich znamienny był nowy nawrót do bizantyjskich źródeł inspiracji, spowodowany rozkwitem sztuki nad Bosforem pod rządami dynastii macedońskiej. Dlatego praski tetrakonch z początku w. X —będący swoistą syntezą dwu europejskich tradycji kościoła rotundowego, tzn. nowszej karolińskiej i dawnej „rzymskiej”, rotundy z krzyżowo ustawionymi eksedrami 72 — został w kaplicach Mieszka przetransponowany na klasyczny typ tetrakonchu, wyznaczony przez rzut czterech jednakowych, stycznych ze sobą okręgów koła. Model ten, znany z armeńskich i syryjskich realizacji złotego wieku kultury Bizancjum  73, chętnie znowu stosowano w martyriach ze względu na zespolenie w nim symboliki rzutu promienistego z krzyżowym 74. Również niewątpliwie renesansowi macedońskiemu zawdzięcza swą wzmożoną wtedy popularność forma kościoła lub chóru trójkonchowego, ongiś rzymska i palestyńska, ale po połowie   w. świeżo przekazywana Europie za pośrednictwem wznoszonych przez Św. Atanazego budowli na Górze Athos 75. Stamtąd wyszła nowa, potężna fala oddziaływania ideologii i tradycji artystycznej Bizancjum i pod tym aspektem musimy patrzeć na wznoszone wówczas europejskie budowle centralne. Ich autorzy z całą świadomością sięgali po wzory najlepszego okresu architektury bizantyjskiej, niejednokrotnie też sami bywali Grekami, wykształconymi na tych wzorach. Dlatego wskazana przez Jerzego Hawrota 76 szczególna zbieżność planu kościoła z VI w. w Dżweli-Gawazi w Gruzji z tetrakonchosem wawelskim — czyli przede wszystkim z gnieźnieńskim — bynajmniej w tym naświetleniu nie jest tak bardzo zaskakująca. Tak samo o doskonałej znajomości najświeższych ówczesnych realizacji bizantyjskich świadczy forma, jaką posłużył się — zapewne ten sam co w Gnieźnie — budowniczy kościoła na Ostrowie Lednickim. Stanowi ona swego rodzaju twórczy dialog z założeniami formalnymi pierwowzoru cerkwi ateńskich, katolikosu klasztoru Wielkiej Ławry (zał. w 963 r.), w którym 77 motyw krzyża greckiego o krótkich ramionach splata się z motywem cella trichora, bliskim w tej wersji formie czterolistnej. Zachowując proporcje krzyżowego planu Ławry, nasz architekt zastosował à rebours motyw czteropłatkowy, przenosząc go z zakończeń krzyża na zamknięcia czterech bocznych aneksów głównej przestrzeni, przy czym nawet w rzucie filarów skrzyżowania uzależnił się w pewnej mierze od modelu ateńskiego. Natomiast elewacja dwukondygnacyjna, z emporą książęcą i ukośnie przystawioną wieżyczką schodową, to elementy proweniencji zachodniej, „akwizgrańskiej”, co wskazuje, że twórca czerpał z obydwu źródeł.

W świetle powyższych rozważań wydaje się, iż można sądzić, że spośród trzech 78 kaplic pałacowych Mieszka I pierwszą był tetrakonchos gnieźnieński, drugą krakowski, trzecią zaś realizacją tego samego architekta była kaplica na Ostrowie Lednickim, wzniesiona zapewne w ósmym dziesięcioleciu X w. 79, tzn. gdy już istnieje nowy, wybitny wzorzec epoki — Wielka Ławra atońska.

Wielkopolska posiada jeszcze jedno palatium wczesnopiastowskie, a raczej jego relikty — odkryte na dawnym grodzie Giecza. Budowla ta  80, być może, nigdy nie istniała, nie znaleziono bowiem śladów jej ruiny, a tylko samo dno fundamentów z nie obrabianych okrąglaków granitowych, przykryte warstwami średniowiecznego cmentarza. Przypuszcza się, że wzmiankowane przez Kosmasa spalenie grodu gieckiego w czasie najazdu Brzetysława przerwało rozpoczętą i nigdy już nie ukończoną budowę palatium, zaś po r. 1039 giecki gródek książęcy został przeniesiony do północnej części obwarowań grodowych. Jeżeli tak było, rekonstruować możemy jedynie koncepcję przestrzenną palatium, a nie jego realny kształt, ale ponieważ rzut wiele mówi o formie, wypada mu poświęcić nieco uwagi.

Plan samego palatium, niemal identyczny z lednickim, wskazuje na posłużenie się w zasadzie tym samym wzorcem dla budowli książęcej. Znaczna różnica występuje natomiast w rzucie kaplicy, zakreślonym czystym okręgiem wielkiego koła o wewnętrznej średnicy 10,5 m, przy czym fundament rotundy ma rzadko spotykaną szerokość 3 m 81. Nawet jeżelibyśmy przyjęli, że we wnętrzu nie zostały jeszcze położone fundamenty filarów obejścia — których można by tu oczekiwać i które pozwoliłyby rozwiązać bryłę kaplicy w smuklejszej formie — od razu spostrzegamy, że koncepcja całości należy tu do innej linii rozwojowej niż w trzech poprzednio omówionych kaplicach. Tam podstawową cechą drobno rozczłonkowanej architektury było urozmaicone przenikanie się regularnych form przestrzennych i dążenie do jak najlżejszego podpierania kopułowej konstrukcji, a zatem w formie uproszczonej (Gniezno, Kraków) lub niemal wiernej (Lednica) były to imitacje ówczesnej bizantyjskiej mody małych, wytwornych kościołów dworskich.


3.604 bajty
24. Giecz. Hipotetyczny rzut kaplicy i palatium

Potężna podstawa rotundy gieckiej narzuca wizję monumentalnej, wyniosłej budowli o zwartej bryle. Ponieważ filarów jednak brak, być może, nie były wcale projektowane, czyli mielibyśmy i we wnętrzu dużą, jednorodną przestrzeń bez wbudowanej w nią „karuzeli” akwizgrańskiego typu obejścia. Giecz nie należy więc do nowej fali licznych u progu i w pierwszych latach II tysiąclecia naśladownictw kaplicy Karola Wielkiego 82, nawiązuje raczej do również zachodniej tradycji rotund i oktogonów poszerzanych półkolistymi niszami, żłobionymi w grubości muru na wzór antycznych mauzoleów. Spośród kaplic typu najbliższego do Giecza należy wymienić 83 przede wszystkim rotundy: Św. Maurycego (lub N. Marii Panny) w Würzburgu i N. Marii Panny w Ludwigstadt oraz oktogony: Św. Heriberta w Deutz i Św. Liutwina w Mettlach, przy czym mimo dość spornych atrybucji czasowych tych i pokrewnych im budowli trzeba je włączyć do bogatego szeregu realizacji wnętrz sakralnych z niszami spopularyzowanych w architekturze Zachodu w końcu X i w pierwszej połowie XI w. Świadomy nawrót 84 do form antycznych i karolińskich, charakteryzujący ów świetny okres niedawno odnowionego cesarstwa zachodniego, miał wtedy niewątpliwy związek z nową falą wpływu sztuki Bizancjum, działającą na Europę już od połowy poprzedniego stulecia, a wzmożoną w drugiej fazie rządów Bazylego II (Bułgarobójcy). W tym czasie nastąpił tam renesans architektury, przy czym we wzorowanych na złotym wieku centralnych budowlach kopułowych zaznaczyło się dążenie do monumentalnych kompozycji i wydłużania proporcji. Nie zachowane zabytki samego Bizancjum zastępują nam ówczesne pomniki architektury Armenii i na nich doskonale możemy ten proces obserwować. Typ wielokonchowej rotundy wielkich i małych rozmiarów szczególnie się tam popularyzuje dzięki wzniesieniu przez cara Gagika w latach 1001–1010 w Ani rotundy p.w. Objawienia św. Grzegorza, pomnika tysiąclecia wiary chrześcijańskiej 85. Kościół ten był świadomą imitacją słynnego martyrium z VII w. w Zwartnotz i spowodował całą falę podobnych wznowień formalnych, zaliczanych ze względu na ich wertykalizm do tzw. rotund wieżowych. Wybitne dzieła tego typu powstają tam współcześnie z rotundą z Ani i później aż do połowy XI w. (do najazdu Turków Seldżuków); warto wymienić kościoły: grobowy książąt Abugamrenców (pocz. XI w.) w Ani i tamże kościół p.w. Zbawiciela (ukończ. 1036 r.) 86, ten ostatni o rzucie bardzo bliskim planu rotundy z Würzburga.

A zatem w rotundzie gieckiej będziemy widzieli jeden z egzemplarzy struktur wielokonchowych, tak modnych w pierwszej połowie XI w. w całym świecie chrześcijańskim. Ponieważ kaplica w Gieczu była przeznaczona na sanktuarium książęce, możemy się spodziewać, że podobnie jak w Mettlach lub w Ludwigstadt obejście byłoby w niej zastąpione okrężnym pasażem w murze nad wnękami, umożliwiającym pomieszczenie śpiewaków i połączonym z emporą dla księcia. Być może również, trzeba by tam widzieć dość bogate rozczłonowanie muru tak we wnętrzu, jak i z zewnątrz, a więc 87 w licu ścian między niszami kolumny przechodzące w arkadowanie, co winno by powtarzać się w ślepej arkaturze zewnętrznej, zapewne nie tylko na rotundzie, ale i na tamburze kopuły. Tak ukształtowana kaplica giecka mogła reprezentować swą bogatą w światło i przestrzeń formą klasyczny przykład zachodniego modernizmu czasów ottońskich, pozostającego w bliskim pokrewieństwie z dziełami realizowanymi współcześnie we wschodnim cesarstwie. Z punktu widzenia formy architektonicznej datowanie tego zabytku na lata trzydzieste XI w. wydaje się w pełni uzasadnione.

Ze względu na analogie formy budowli palatialnych wybiegliśmy o kilkadziesiąt lat naprzód, z czasów Mieszka I do okresu panowania jego wnuka. Tymczasem każdy rok znaczył się postępem w dziedzinie kultury, wspieranej hojną i mocną ręką dwóch pierwszych chrześcijańskich władców. Z pewnością katedra Św. Piotra w Poznaniu i trzy lub cztery najstarsze palatia nie wyczerpują listy monumentalnych obiektów architektonicznych wzniesionych w grodach Mieszka I, nawet na terenie Wielkopolski, na razie jednak te tylko są nam znane. Wspominane już znamienne wezwanie kościoła Św. Jerzego w Gnieźnie zdaje się świadczyć, że w głównej stolicy Piastów od momentu wprowadzenia chrześcijaństwa istniała również druga obok kaplicy książęcej fundacja kościelna. Zapewne ona właśnie, na wzór Pragi, była pierwotnie pomyślana jako wielki kościół grodowy, a dopiero za Chrobrego nastąpiła zamiana funkcji obydwu świątyń przy jednoczesnej translokacji siedziby księcia w sąsiedztwo Św. Jerzego. Można mieć nadzieję, że pełne archeologiczne przebadanie tego kościoła i jego otoczenia da odpowiedź w sprawie formy najstarszych faz jego budowy  88 oraz przekształceń w topografii starego grodu gnieźnieńskiego.

25. Gniezno. Katedra. Fundamenty apsydy głów­nej I i II Katedry. Na pierwszym planie fundament ołtarza

Katedra arcybiskupia, którą na tysiąclecie chrześcijaństwa wzniósł Bolesław Wielki w gnieździe swych protoplastów, stanęła jak wiemy na miejscu zburzonej kaplicy pałacowej Mieszka i Dobrawy i przejęła jej tytuł jako swe główne wezwanie. Wydaje się bardzo prawdopodobne, że istotną przyczyną tak radykalnej decyzji ze strony Bolesława była chęć utrzymania owego tytułu najwyższego rzędu dla katedry, która miała być matką polskich kościołów. Wezwanie Św. Jerzego, przybywa bowiem do Pragi 89 na przełomie IX i X w., niewątpliwie z Ratyzbony, gdzie tak nazywało się martyrium grobu św. Emmerama męczennika, zamordowanego tam w początku VIII w. Dla Dąbrówki założenie w Gnieźnie kościoła na wzór świątyni hradczyńskiej, w której spoczywali jej przodkowie z rodu Przemyślidów, symbolizowało dowiązanie nowego ogniwa do starej tradycji chrześcijaństwa i przynależność do zachodniego feudalizmu w jej rodzie. Ale nie był to już wystarczający motyw dla ambicji jej syna, Bolesława. Kościół metropolitalny prowincji słowiańskiej zakładany w stolicy Bolesławowej miał w jego opinii prawo do tytułu znacznie wyższego niż imię apokryficznego pogromcy smoka. Wezwanie Najświętszej Panny Marii, orędowniczki władców, Marii Bogurodzicy, Theotocos, dopiero mogło odpowiadać jego wielkim zamysłom.

Pierwsza katedra gnieźnieńska przygotowywana na r. 1000 nie potrzebowała więc ani nowych relikwii, ani osobnej bulli erekcyjnej, ponieważ dziedziczyła to wszystko po kościele pałacowym Mieszka I. Wielkością miała dorównać katedrze biskupiej w Poznaniu, jednak formę architektoniczną otrzymała skromniejszą, był to bowiem normalny kościół bazylikowy, bez transeptu, zamykający się od wschodu trzema apsydami; na razie nie mamy danych do rekonstrukcji jego fasady zachodniej, ale w zestawieniu z formą chóru nie należałoby odrzucać wersji bezwieżowej z wejściem na głównej osi. A zatem ten prosty gmach nawiązywał do formy bazyliki wczesnochrześcijańskiej i obywał się bez sterczących w niebo „cesarskich” spiętrzeń na fasadach. Jest to typ kościoła bynajmniej nie zaskakujący na przełomie X i XI w., natomiast tak charakterystyczny dla pewnych kręgów architektury wczesnoromańskiej, że z dużym prawdopodobieństwem możemy określić środowisko, z którego do nas przychodzi. Typ bowiem bazyliki „wczesnochrześcijańskiej” przechował się 90 wprawdzie do końca I tysiąclecia n.e. nie tylko na swym terenie rodzimym, tzn. w północnej Italii i na całym obszarze odpowiadającym wspólnocie kultury romańskiej językowej, rodowej i kościelnej w Szwajcarii, Prowansji, Langwedocji i Katalonii. Wędruje on również i na północ 91 od granic świata śródziemnomorskiego, jednak niewątpliwie jako import 92 związany z przenoszeniem się pewnych grup przede wszystkim monastycznych, a z nimi form ich budownictwa sakralnego i warunkującej je liturgii. Ale na ogół biorąc, beztranseptowa i bezwieżowa bazylika o trzech apsydach stosunkowo rzadko pojawia się w tym czasie na północ od Alp, podczas gdy na własnym terenie przeżywa przed r. 1000 pewien renesans w związku z prądami odnowy liturgii rzymskiej i tendencją do nawrotu do jej form z czasów wczesnochrześcijańskich 93. Jednocześnie, podobnie jak za Karolingów, ponawiane są wtedy wysiłki w celu obalenia galikańskich (orientalnych) odmian mszy, w których dwa pomieszczenia (lub apsydy) po bokach chóru używane były jako diaconicon i prothesis, zamknięte od strony wiernych i przeznaczone na przygotowanie przez oficjanta chleba i wina w odosobnieniu. Dość powszechne, zwłaszcza w Lombardii, przyjęcie rytuału rzymskiego, postulującego pełny udział wiernych w liturgii, sprawia, iż pod koniec X w. trójapsydowy chór „wczesnochrześcijański” uległ tam pewnemu przekształceniu, a mianowicie zamiast prothesis i diaconicon, zbędnych wobec przeniesienia całego obrzędu do chóru właściwego, pojawiają się widoczne z naw bocznych ołtarze poświęcone kultowi świętych  94. Przed nimi powstaje konieczne przy celebracji mszy sanktoralnych przęsło wydzielone z nawy i sklepione, co powoduje powiększenie i przesklepianie całej przestrzeni chórowej oraz jej częste rozdzielanie pełnym murem na trzy niezależne przestrzenie z własnymi ołtarzami 95. Resztę kościoła zazwyczaj (Lombardia, Szwajcaria) przykrywał drewniany strop lub otwarta więźba dachowa, jedynie w Hiszpanii pod wpływem Bizancjum wcześnie (2 poł. X w.) pojawiają się bazyliki całkowicie sklepione (beczkowo).

Forma chóru zastosowana w katedrze Chrobrego w Gnieźnie nawiązywała bez wątpienia do przedstawionego tu typu bazyliki lombardzkiej, której klasycznym przykładem może być kościół S. Pietro w Agliate (diec. Mediolan) z lat 868–881, z przekształceniami z końca X w. 96 lub analogiczne kościoły szwajcarskie z końca X i początku XI w. z Amsoldingen, Spiez czy Aime 97. Ale zarazem jest to forma zmodyfikowana pod wpływem bazylik krajów północnych, gdzie od czasów karolińskich przyjęło się wyraziste akcentowanie chóru głównego przez wysunięcie go o całe przęsło z korpusu kościoła, a więc tak jak w beztranseptowych bazylikach z Dompeter  98 w Alzacji (I poł. XI w.) lub bardziej jeszcze Św. Jerzego na Hradczynie praskim  99 i jak w bardzo wielu bazylikach z transeptem należących do linii rozwojowej karolińskiego kościoła typu Centuli. To właśnie wysunięcie sanktuarium prezbiterialnego ku wschodowi przy jednoczesnym zachowaniu zamknięcia trójapsydowego nadało katedrze gnieźnieńskiej pewien rys północny, a zarazem postawiło ją w jednym szeregu z dopiero wymienionym kościołem Św. Jerzego z Pragi. Analogię bowiem rzutu tych dwu świątyń można by uważać za uderzającą, nawet jeśli chodzi o rozmiary, gdyby nie różnica w szerokości ich naw bocznych, szerszych w Gnieźnie niż w praskim kościele 100. Wydaje się, iż nie tylko chór był tak samo rozwiązany, ale i korpus kościoła, którego pierwotna forma w obydwu przypadkach była jak sądzę bliska miary wielkiego kwadratu o boku równym szerokości trzech naw wraz z murami. Stwierdzenie powyższe ma dla nas ważną wymowę wobec wszystkich powiązań łączących w omawianym okresie Gniezno z Pragą. Inaczej mówiąc, mamy podstawy, aby w praskiej świątyni widzieć bezpośredni pierwowzór pierwszej gnieźnieńskiej katedry, pamiętając skądinąd, że pokrewny typ bazyliki pojawia się około r. 1000 w strefie pogranicza obszaru przedalpejskiego i cesarstwa, mianowicie przede wszystkim w rejonie jeziora Como 101, stanowiącym tradycyjny pomost pomiędzy kulturą północnych Włoch i Germanii.

Z katedry Chrobrego w Gnieźnie niewiele pozostało poza reliktami chóru. Niezawodnie wspierała się raczej na filarach 102 niż na kolumnach, które choć normalne w bazylikach wczesnochrześcijańskich, prawie były poniechane w zbarbaryzowanych naśladownictwach doby romańskiej (przed końcem XI w.). Być może, od zachodu zamykała ten kościół prosta fasada „włoska”, wnętrze zaś zdobiły jak wiemy na podstawie wykopalisk posadzki z płytek ceramicznych z barwną polewą, układane w typie wzorzystej mozaiki o motywach wirujących kół ze spiralnych plecionek i prosto biegnących pasów z ornamentem naprzemianległej kontrastowej jodełki. Płytki mają formy trójkątów, kwadratów, rombów, niedużych kółek i okalających je segmentów i przypominają bizantyjskie i rzymskie opus sectile z barwnych marmurów. Również żywe zestawienia glazury żółtej, granatowej, czarnej i ciemnozielonej wskazują na południowy rodowód tej ornamentyki.

Wydaje się, że na podstawie uwag przedstawionych wcześniej mamy prawo grobowiec z prymitywnie obrobionych ciosów, mieszczący się przed prezbiterium na osi nawy głównej, uważać za drugi grób Dąbrówki, a zatem przeniesiony z pałacowego tetrakonchosu Mieszka I do katedry Chrobrego. Położony przed samym łukiem tęczowym, mieścił się pod posadzką, na której jego miejsce musiało być w jakiś sposób zaznaczone, być może płytą z wapiennego betonu z rytym napisem. Jeszcze jeden relikt wielkiej wagi zachował się w chórze pierwszej katedry, a mianowicie potężny fundament jej ołtarza (część), prawie przystający do łuku apsydy. Wprawdzie K. Żurowski waha się, czy wiązać go z pierwszą czy z drugą katedrą (z 2 poł. XI w.), jednak sama lokalizacja reliktu wskazywałaby raczej na jego przynależność do fazy starszej, przy czym poziom i wątek muru nie wykazują różnic w stosunku do fundamentu starszej apsydy. Byłaby to zatem pozostałość po wspaniałym ołtarzu-konfesji grobu św. Wojciecha, o którym wiemy dzięki Kosmasowi (II, 3), że był przystawiony do ściany apsydy w ten sposób, iż właściwe sepulchrum świętego post altare iuxta parietem conditum fuerat, nad grobem zaś wznosiła się nastawa ołtarza, widoczna z głębi kościoła, nazwana przez Kosmasa summa sepulchri. Mensa ołtarzowa jak słusznie wykazał Sokołowski 103 musiała częściowo spoczywać na grobowcu, gdyż Czesi Brzetysława nie mogli inaczej wydobyć ciała świętego jak niszcząc ołtarz, nisi altare destrueretur. Przód mensy (zdaniem Sokołowskiego) lub raczej nastawy nad grobem i dwa węższe boki ozdobione były szczerozłotymi płytami z daru Ottona III 104, z których frontalna, długa na 5 łokci, była wysadzana drogimi kamieniami i kryształami i nosiła na brzegu napis głoszący, że to dzieło waży trzysta funtów czystego złota. Niewątpliwie płyty, zwłaszcza główna, były artystycznie dekorowane płaskorzeźbą i być może emaliami, tym bardziej jeżeli co wydaje się najrealniejsze zamówione zostały przez cesarza w Italii, gdzie zastała go wieść o śmierci Wojciecha i dokąd po rozgromieniu Stodoran znów spiesznie wrócił w r. 998, aby tam pozostać aż do wyruszenia do Gniezna 105. Frontale zatem gnieźnieńskiego ołtarza 106 Św. Wojciecha mogło wyglądać analogicznie do bezcennej Pala d'0ro, przewiezionej z Bizancjum w r. 1204 do kościoła Św. Marka w Wenecji; sądzę, iż było dziełem złotników włoskich lub włosko-bizantyjskich. Nastawa nad grobem musiała być konstrukcją silną, skoro prócz grobu, mensy i złotych tablic dźwigała jeszcze, także szczerozłoty, krzyż, trzykroć tak ciężki jak jego fundator — Chrobry (Cosm. II, 5). Otóż fundament odkryty w apsydzie pierwszej katedry istotnie sprostałby temu zadaniu. Ołtarz, jak wynika z opisu praskiego kronikarza, nie mieścił się w krypcie, lecz we właściwym prezbiterium, był więc ołtarzem głównym, dlatego można przypuszczać, że jego złote frontale winno było nosić wizerunek patronki katedry i nowej prowincji kościelnej: Marii-Bogurodzicy, Hodegetrii.

Przypuszczalnie około r. 1000 zaszły w Wielkopolsce dalsze fakty ważne dla rozwoju sztuki. Nie mamy oparcia w dokumentach z tamtych czasów, natomiast od XII w. coraz liczniejsze świadectwa pisane wskazują na fundację w końcu w. X klasztoru w Trzemesznie 107 pod Gnieznem, przy czym miał to być klasztor, do którego przybył w r. 996 św. Wojciech i w którym po męczeństwie w r. 997 jego ciało najpierw złożono, primitus est collocatum, zanim je Bolesław Chrobry (jesienią, zapewne 999 r.) przeniósł do stolicy, in Gneznam transtulit 108. Tak przedstawiana była ta sprawa w ciągu całego średniowiecza i czasów nowożytnych przez tych, którzy opisywali owe wydarzenia, podobne wnioski wynikają również z aluzji zawartych w dokumentach fundacyjnych z lat 1145–1147, wydanych dla kanoników regularnych, którzy pod protekcją Bolesława Krzywoustego, a następnie jego synów-juniorów przejęli istniejący tu dawniej klasztor i wznieśli nowy kościół, nazwany w dokumencie ecclesia sancti Adalberti, konsekrowany w dniu 23 kwietnia 1145 r. 109 — w dniu święta męczeństwa Wojciecha. Trzemeszeńskie opactwo kanoników regularnych szczyciło się poza tym (aż do r. 1945) ołtarzem — konfesją pierwszego grobu Św. Wojciecha, miasto zaś postacią świętego w herbie. W naszym stuleciu krytyka historyczna 110 przystąpiła do rewizji tej tradycji, podając ją w wątpliwość jako, być może, zmyśloną w okresie założenia klasztoru około połowy XII w.; za główny argument contra uznano brak wzmianki o Trzemesznie w dwóch najstarszych żywotach Św. Wojciecha (z XI w.), a także odmienną niż dotychczas lekcję słynnego zwrotu ad mestr(i) z Passio S. Adalberti 111, w którym zaczęto się dopatrywać za P. Dawidem nazwy: Międzyrzecz.


7.305 bajtów
26. Trzemeszno. Rzut I i II bazyliki na planie kościoła barokowego

Badania archeologiczne 112 przeprowadzone w Trzemesznie w latach 1949–1950 wykazały, iż kościół romański kanoników regularnych z pierwszej połowy XII w. istotnie był postawiony na reliktach kościoła starszego, również bazylikowego. Z obydwu najstarszych faz budowy pozostały przede wszystkim fundamenty, mimo to jednak można sądzić, że mury obwodowe korpusu pierwszego kościoła zostały zachowane w drugim bez zmian, a tylko podpory naw bezsprzecznie dano wtedy nowe (kolumny). Radykalnej przebudowie uległa w XII w. cała partia dawnego chóru, na którego miejscu postawiono transept i prosto zamknięte przęsło prezbiterium. W całej tej nowej części nawet w fundamentach zastosowano romański wątek z ciosów, odmienny od starych fundamentów w korpusie z eratycznych granitowych okrąglaków. Beztranseptowy chór pierwszego kościoła miał formę trójdzielną, na którą składały się: wydłużone sanktuarium z półkolistą apsydą oraz dwa flankujące je symetryczne aneksy na rzucie prawie kwadratowym, bez apsyd. Charakterystyczną cechą pierwszego chóru było poza tym, iż mieściła się pod nim krypta zagłębiona o 70 cm w stosunku do poziomu posadzki w kościele, niewątpliwie sklepiona kolebką, zamknięta pełną ścianą od strony nawy głównej, a mająca wejścia w murach bocznych (z aneksów). Krypta miała posadzkę układaną w barwną mozaikę z płytek ceramicznych takich samych, jakie zostały odsłonięte w pierwszej katedrze gnieźnieńskiej. Podobnie też jak pierwsza katedra w Gnieźnie kościół ten wiązał się pod względem formy chóru z typem bazyliki rozpowszechnionym u schyłku X w. na obszarze pogranicza lombardzko-alpejskiego 113, zbliżając się do tego modelu tym bardziej, że miał kryptę, a apsydą była tu mniej wysunięta na zewnątrz niż w Gnieźnie. Brak apsyd i wydzielenie prostokątnych przestrzeni na zakończeniu naw zbliża nieco rzut pierwszego kościoła Trzemeszna do cytowanego Dompeter lub do kościoła Św. Salwatora w Werden 114 w Westfalii, obydwu benedyktyńskich i reprezentujących nieliczne przykłady wędrówki bazyliki typu południowego na teren cesarstwa ottońskiego. Najbliższą analogię, tylko z lekkim wysunięciem bocznych aneksów z lica ścian obwodowych, stanowi jednak forma chóru pierwszej katedry poznańskiej i tę należałoby uważać za właściwy wzorzec bazyliki trzemeszeńskiej, która — sądząc z rzutu — mogła naśladować Poznań również dwuwieżowością swej fasady wschodniej. Czy analogie do Poznania występowały w pierwszym kościele w Trzemesznie także w partii westwerku, nie wiadomo, gdyż prawie cała dwuwieżowa fasada zachodnia już jest dwunastowieczna. Wydaje się, że nie było wejścia na środkowej osi, a zatem mógł być masyw, jak w Poznaniu.

Architektura pierwszej świątyni Trzemeszna była więc bliższa pierwszej katedrze poznańskiej niż katedrze Chrobrego w Gnieźnie. Jedynie wątek murów w Trzemesznie nie wskazuje już na stosowanie okrzesków, które stanowiły przewodni materiał budowlany w kościołach Mieszka I, zarówno w kaplicach pałacowych, jak i w katedrze poznańskiej. Dlatego na podstawie danych architektonicznych trzeba by datować pierwszy kościół w Trzemesznie już blisko końca drugiej połowy X w. i chyba nie później, gdyż po r. 1000 zapewne dano by temu kościołowi formę wzorowaną raczej na Gnieźnie niż na Poznaniu, zwłaszcza że jako kościół klasztorny Trzemeszno bardziej jeszcze niż katedra mogło dawać wyraz ascetycznym tendencjom swej epoki.

Powyższe przesłanki nie przeczą trzemeszeńskiej tradycji, lecz ją potwierdzają. Nie widziałabym także powodów, dla których mielibyśmy posądzać budowniczych pierwszego kościoła w Trzemesznie o paseizm, tzn. wyobrażać sobie, że ten kościół był wzniesiony później, niż na to wskazują ogólne i aktualne wtedy w Wielkopolsce wzory budowlane. Wręcz przeciwnie, architektura pierwszych Piastów wykazuje całkowitą łączność stylową z wczesnym romanizmem zachodnioeuropejskim i faktu tego nie da się negować. Toteż pośrednia pozycja stylistyczna pierwszego kościoła Trzemeszna pomiędzy najwcześniejszymi kościołami katedralnymi Poznania i Gniezna stanowi poważny argument na rzecz datowania tego kościoła na koniec X w. Taka chronologia odpowiada tradycyjnej wersji trzemeszeńskiej i tym samym interpretacja tajemniczego ad mestri z Passio S. Adalberti 115 jako meseri ma teraz mniej cech prawdopodobieństwa.

Jest pewną szkodą dla historii sztuki polskiej, że badania archeologiczne w Międzyrzeczu 116, gdzie istniała znaczna i wyposażona zapewne w piękną świątynię placówka benedyktyńska, ograniczyły się dotychczas do wykopalisk na terenia gotyckiego zamku, poprzednio wczesnośredniowiecznej, pozostającej pod władzą grododzierżcy ufortyfikowanej wysepki w widłach Obry i Paklicy. Abacja bowiem benedyktyńska w żadnym wypadku nie mogła się tam znajdować, a tym bardziej taka, która była przeznaczona na klasztor mający w swym pobliżu podległy mu erem; jedynie miejsce położone na uboczu od ośrodka administracyjnego i osady mogło odpowiadać wymaganiom ścisłej reguły zakonnej. Monasterium międzyrzeckie — czyli kościół opactwa — niewątpliwie od początku było bazyliką murowaną — tą, w której nawie głównej stanęło w r. 1003 mauzoleum czterech zamordowanych zakonników. Notabene, nie należałoby mylić kościoła opackiego z drewnianą kapliczką w eremie, na miejscu której na pamiątkę śmierci braci-pustelników Chrobry wzniósł w latach 1004–1008 nowy kościół, niezawodnie już murowany. Zatem w Międzyrzeczu pozostają do odkrycia dwa zabytki architektury z pierwszych lat XI w., przy czym mamy prawo wiele oczekiwać po właściwym opactwie, gdyż, jak wiadomo ze źródeł, obsada zakonna klasztoru musiała być niemała. Dalsze trwanie klasztoru nie pozostawiło śladów w źródłach poza imieniem opata Tuni 117, którego klasztor chyba słusznie widział Wojciechowski w Międzyrzeczu. Co było potem, nie wiemy, podobnie jak niepewne jest, czy rzeczywiście klasztorem z połowy XI w. w Kazimierzu Biskupim w diecezji gnieźnieńskiej miał ściślejsze powiązania (w sensie przeniesienia konwentu) z Międzyrzeczem. Może tylko, przejąwszy tradycję pierwszych polskich eremitów, uzupełnił ją później legendą o nich, a wreszcie i o ich śmierci w tej miejscowości 118.

Wliczając domniemane wspólnoty kanonickie przy palatiach książęcych, poznańską, gnieźnieńską i lednicką, mielibyśmy zatem w Wielkopolsce za Chrobrego pięć monasteriów, w tym Międzyrzecz benedyktyński. Prócz tego co najmniej jeden klasztor był żeński, ten, którego ksienią była córka Bolesława (Thietmar, IV 58/37), może ten sam, w którego murach „służyły Bogu między dziewicami” (Bruno, c. 13) siostry Mateusza i Izaaka, dwóch braci Polaków zamordowanych z innymi w Międzyrzeczu w r. 1003. Klasztoru tego można się spodziewać w Gnieźnie lub w Poznaniu, wszakże tylko na podstawie domysłów, nie ma bowiem innych wskazówek poza cytowanymi wzmiankami Thietmara i Brunona ani na razie śladów archeologicznych.

W pierwszej połowie XI w. niewątpliwie rośnie liczba monumentalnych budowli piastowskich w Wielkopolsce, przede wszystkim w formie średnich i mniejszych kościołów na grodach, takich jak np. jednonawowy kościół odkryty niedawno przez J. Łomnickiego na Ostrowie Lednickim. Jednak główny wysiłek inwestycyjny w dziedzinie architektury poszedł wtedy na zewnątrz Wielkopolski, budowały się przecież — na pewno okazałe — trzy nowe katedry biskupie, w Krakowie, Kołobrzegu i Wrocławiu. Prócz tego wielkie siły robocze zaangażowane były w przebudowę grodu gnieźnieńskiego i tylu innych fortyfikacji grodowych, tak potrzebnych dla zabezpieczenia przed najazdami od strony Niemiec po wstąpieniu na tron Henryka II, podobnie zresztą od strony Czech i Rusi. W grodach stołecznych z pewnością powstają nowe i przebudowuje się stare gmachy dworskie i kościelne; do takich prac trzeba zaliczyć odbudowę spalonej w 1018 r., a gotowej już na koronację Bolesława katedry w Gnieźnie. Pożar ów mógł zniszczyć przede wszystkim drewniane stropy bazyliki, a mury mogły w większej części ocaleć, w badaniach archeologicznych nie zaobserwowano bowiem wyraźnej cezury przypadającej na te lata ani zmiany formy rzutu kościoła.

Pierwszą przebudowę (jeszcze wczesnoromańską, sprzed r. 1034) katedry w Poznaniu najpewniej należy przypisać już nie Chrobremu, lecz Mieszkowi II, gdyż forma zachodniego masywu katedry Św. Piotra, przekształcona w wielką kwadratową wieżę, flankowaną powiększonymi wieżyczkami schodowymi 119, wyraźnie nawiązuje do monumentalnych westwerków kościelnych wznoszonych na ottońskim zachodzie w drugiej i trzeciej ćwierci XI w. Charakterystyczna jest w nich wkraczająca na teren nawy głównej wielka empora-loża lub odrębne oratorium (tzw. chór zachodni), spopularyzowana zarówno w architekturze Dolnej Lotaryngii, nad Mozą, jak i w Westfalii (w tzw. grupie Essen-Werden) i w Saksonii 120. W Poznaniu zastosowano ją przed r. 1034, a więc w tym samym czasie, gdy forma ta dopiero pojawia się w środowisku cesarskim. Niewątpliwie tak wczesny import najświeższej mody w architekturze zawdzięczała Wielkopolska koligacjom Mieszka II w Lotaryngii i jego wysokim ambicjom kulturalnym.

Ale co jeszcze budował ten monarcha, który tantas erexit ecclesias? Na pewno on właśnie rozpoczął wznosić palatium w Gieczu, którego rotunda miała dorównać tak znakomitym kreacjom artystycznym kręgu kolońskiego, jak odbudowany stary Św. Gereon w Kolonii lub nowy Św. Heribert w Deutz. Poza tym jednak nie mamy danych źródłowych ani jak dotąd archeologicznych, które by uzasadniały opinię współczesnych, jakoby liczbą budowanych kościołów Mieszko miał prześcignąć swego ojca i dziada. Musimy przypuszczać, że zniszczyła je i wymazała z ludzkiej pamięci rewolucja lat 1034–1038, a następnie najazd czeski, ale mimo wszystko niełatwo sobie uprzytomnić zarówno skalę zniszczenia, jakiego na całym froncie kultury doznała wtedy pierwsza monarchia piastowska, jak statystyczny obraz tego, co było przed katastrofą. Liczne kościoły budowane przez Mieszka II były zapewne w większości kościołami grodów prowincjonalnych; wiele z nich musiało podzielić los mordowanych księży i feudałów i zniknąć z powierzchni ziemi. Być może, niejeden taki kościół albo palatium z tego czasu odsłonią jeszcze wykopaliska, tak jak to się stało na Grodziszczku gieckim, a poza Wielkopolską na zamku w Przemyślu, w Wiślicy lub w Płocku. Na naszym terenie może należałoby za Mieszka II domyślać się fundacji nowych świątyń w Gnieźnie, przychodzi tu na myśl ów „inny kościół” (Św. Wit?), z którego wedle Kosmasa w r. 1039 zabrali Czesi relikwie (przypuszczalnie nie ciała, lecz relikwiarz) Pięciu Braci. Prócz tego w każdym razie niewątpliwy wydaje się kościół Św. Wita w Kruszwicy, katedralny, gdyby istotnie biskupstwo kruszwickie miało być założone już przez Mieszka II. Wszystkie te budowle dotąd pozostają nieznane.


Przypisy

1 Por. P. Skubiszewski, Badania nad polską sztuką romańską w latach 1945–1964, „Biuletyn Historii Sztuki”, 27 (1965), nr 2, s. 135–154.
2 Mówi o niej w poł. X w. Ibrahim ibn Jakub, wymieniając przy tym używane przez Polan instrumenty muzyczne.
3 Por. W. Dalbor, Wczesnośredniowieczny gród w Gnieźnie, „Światowit” (1955), s. 170.
4 Taką interpretację podaje W. Hensel, Polska przed tysiącem lat, Wrocław 1964, s. 236.
5 Por. W. Hensel, Studia i materiały do osadnictwa Wielkopolski wczesnohistorycznej, t. 2, Poznań 1953, s. 192. Tam dawniejsza bibliografia oraz ryc. tabl. XLI. Także T. Dobrowolski w rozdz. Budownictwo i rzeźba, w t. I Historii Sztuki Polskiej, praca zbiorowa pod red. T. Dobrowolskiego i W. Tatarkiewicza, Kraków 1962, cz. I: Sztuka wczesnośredniowiecz­na, s. 22 i ryc. 6. Brak stylizacji (oczy, wlosy, szyja) oraz kwadratowy otwór u spodu szyi (do osadzenia na osobno wykonanym tułowiu — późny proceder warsztatowy) przeczą archaiczności obiektu.
6 Por. S. Urbańczyk, Wierzenia plemion prapolskich, w: Początki państwa polskiego, t. 2, Poznań 1962, s. 137–153.
7 Przez autorkę niniejszej pracy, w l. 1951–1956 z ramienia b. Kierownictwa Badań nad Początkami Państwa Polskiego, później (od 1954 r.) Instytutu Historii Kultury Materialnej PAN. Por. (m. in.) K. Józefowiczówna, Pierwsza katedra poznańska, „Kwartalnik Architektury i Urbanistyki”, R. 1 (1956), z. 2, s. 186–191; tejże, Recherches sur l'architecture de la cathedrale de Poznań d'aprèes les récentes fouilles, „Cahiers de Civilisation Médievale”, R. 4 (1961), nr 3, s. 323–342; tejże, Z badań nad architekturą przedromańską i romańską w Poznaniu, Wrocław 1963, t. 9 „Polskich Badań Archeologicznych”.
8 Por. K. Józefowiczówna, Z badań nad architekturą, op. cit., s. 39–45 i 182–183 (tam cyt. wcześniejsze wypowiedzi). Por. także studium: K. Józefowiczówna, Uwagi w spornej sprawie „baptysteriów” w Polsce X i XI wieku, „Slavia Antiqua”, t. 14 Warszawa-Poznań, 1967, s. 31–128.
9 Obydwie te sprawy wyczerpująco omówiłam w mej pracy wyd. w 1963 r., por. K. Józefowiczówna, Z badań nad architekturą, op. cit., s. 63–77, zwłaszcza s. 65–66 i s. 71.
10 Por. K. Józefowiczówna, Z badań nad architekturą, op. cit., s. 78–98.
11 Por. ibidem, s. 13–18, 51–62.
12 Por. J. Nowacki, Kolegiata N. Maryi Panny w Poznaniu, „Miesięcznik Kościelny Archidiecezji Poznańskiej”, R. 6 (1951),nr 11/12, s. 314, nadb. s. l28; tenże, Kościół Katedralny w Poznaniu. Studium historyczne, w: Dzieje Archidiecezji Poznańskiej, t. 1, Poznań 1959, s. 8–10.
13 Por. MPH III, s. 622.
14 Kronika książąt polskich, MPH III, s. 447.
15 J. Nowacki, Kościół Katedralny, op. cit., s. 8.
16 A. Grabar, Martyrium. Recherches sur le culte des reliąues dans l'art chrétien antique, Paris 1946, s. 559–581.
17 Por. literaturę przedmiotu, P. Skubiszewski, Badania ..., s. 137, 139–142, m. in. zwłaszcza obszerne studium K. Żurowskiej, Rotunda Panny Marii na Wawelu, [streszcz. w:] Polska Akademia Nauk, Oddział w Krakowie, Sprawozdania z posiedzeń Komisji, Lipiec-grudzień 1961 (wyd. 1962), s. 418–423. Składam serdeczne podziękowanie autorce za udostępnienie mi pełnego tekstu pracy. (Z przyjemnością odnotowuję wiadomość, otrzymaną w czasie druku niniejszej publikacji, że dawno oczekiwana Rotunda K. Żurowskiej już ukazała się w „Studiach do Dziejów Wawelu”, R. III (1968).
18 Tego zdania jest prof. K. Żurowski, kierujący od 1957 r. wykopaliskami w Gnieźnie. W warstwie osadniczej starszej od katedry znaleziono kwadratowe kamienne palenisko i gruby pokład popiołu; mogłyby to być pozostałości miejsca kultowego. Por. K. Żurowski, Gniezno stołeczny gród pierwszych Piastów w świetle źródel archeologicznych, w: Początki państwa polskiego, t. 2, s. 63. (Toż samo w referacie wygłoszonym na I Międzynarodowym Kongresie Archeologii Słowiańskiej we wrześniu 1965). W warstwie tej w nawie głównej jest również zagadkowy ślad fundamentu (zasypany gruzem negatyw) węgła jakiejś budowli, zapewne drewnianej, bo grubość ściany wynosi ok. 50 cm, może należącej do tegoż zespołu? Nawarstwiają się nań reszty fundamentu kamiennego zataczającego półkole (przedrom.).
19 Przybyłych z misją Jordana. Czy był to kler świecki czy benedyktyński, czy też zgodnie z opinią Galla Anonima (I, 5) jeden i drugi? T. Manteuffel, Państwo polskie a papiestwo oraz ruch monastyczny na Zachodzie w X wieku, w: Początki państwa polskiego, t. 1, s. 253–259, przypuszcza, że niespokojny czas pontyfikatu Jana XIII (965–972) nie sprzyjał organizacji misji w Polsce przez Rzym, za pośrednictwem mnichów benedyktyńskich, a zatem że misja ta byłaby inicjatywą świeckiego kleru z innych ośrodków kościelnych, np. z Ratyzbony. Ale poświadczona przez Thietmara egzempcja biskupstwa poznańskiego (Th. IV. 45: Vungero posnaniensi excepto) wskazuje, przeciwnie, na bezpośredni związek z Rzymem kleru przybyłego wraz z Jordanem. Można zatem sądzić, że jak zwykle z ramienia papieża przybyła do Polski przede wszystkim kadra benedyktyńska. Tenże Thietmar, VI, 65 (43), nazywa następcę Jordana, biskupa Ungera, posnaniensis coenobii pastor, podkreślając przede wszystkim jego rolę przełożonego klasztoru; por. A. Gieysztor, Przemiany ideologiczne w państwie pierwszych Piastów a wprowadzenie chrześcijaństwa, w: Początki państwa polskiego, t. 2, s. 158, przyp. 17. Stan ten, a zatem konwentualna (?) obsada biskupstwa poznańskiego i podległych mu placówek na głównych grodach książęcych, na pewno został wprowadzony już przez biskupa Jordana i jego współpracowników. Ale coenobium mogło się odnosić do wspólnoty kanoników, por. infra. Tak naświetla tę sprawę J. Nowacki, Archidiecezja poznańska w granicach historycznych i jej ustrój, w: Dzieje archidiecezji poznańskiej, t. 2, Poznań 1964, s. 755.
20 Jest to powszechnie przyjęte określenie tego członu zespołu grodowego Gniezna, w obrębie wałów którego stanęła w końcu X w. katedra. Por. K. Żurowski, Gniezno — stołeczny gród, op. cit., s. 64 ryc. 11. Człon przylegający do „I podgrodzia” od północnego wschodu uważany jest za gród właściwy z siedzibą księcia. Argumentacja tego podziału opiera się na przekazach średniowiecznych mówiących o kościele Św. Jerzego in arce oraz na znanej wzmiance Thietmara, VIII 15 (8 bis), o pożarze katedry gnieźnieńskiej w r. 1018 in suburbio Gnezni. Zatem podział taki był aktualny w początku XI w., nie wiadomo jednak, czy również przedtem. Por. niżej.
21 Na tym miejscu wyrażam wdzięczność prof. K. Żurowskiemu i jego asystentkom ze Stacji Archeologicznej IHKM PAN Gniezno, mgr G. Mikołajczykównie i mgr I. Sikorskiej za parokrotne łaskawe udostępnienie mi materiałów ze swych badań w katedrze.
22 Por. ryc. 36 na s. 33 w Dziejach budownictwa w Polsce według O. Sosnowskiego (oprac. Z. Świechowski i J. Zachwatowicz), Warszawa 1964.
23 Prof. K. Żurowski w zasadzie podobnie ocenia stratygrafię najstarszych budowli sakralnych na tym miejscu, widzi bowiem pod katedrą z końca XI w.: a) relikty starszej bazyliki, b) relikty jakiejś innej, jeszcze wcześniejszej budowli kamiennej, której formę pozostawia do odczytania specjalistom — historykom architektury. Por. streszczenie jego referatu na I Międzynarodowym Kongresie Archeologii Słowiańskiej w Warszawie (IX 1965), w druku w Pamiętniku Kongresu. Dostrzeżone przez niego w grupie „a” ślady przebudowy dla nas nie mają większego znaczenia, działy się one bowiem w obrębie tej samej I bazyliki, na tym samym rzucie, będziemy je więc rozumieli jako naprawy po częściowych zniszczeniach (np. po 1018 r.). Prof. Żurowski słusznie natomiast zwrócił uwagę, że mieszczące się na terenie nawy północnej i w części nawy środkowej relikty grupy „b”, z trzecim rodzajem zaprawy (bardzo jasnej, żółtawej), są starsze od reliktów grupy „a”, czyli od I katedry, zbudowanej w końcu X w., a zburzonej ostatecznie w l. 1034–1039.
24 Por. grupę „b” sygnalizowaną przez prof. Żurowskiego (przyp. poprzedni). Materiał okrzeskowy, rodzaj łączącej go zaprawy oraz technika wykonania muru w tych reliktach są identyczne jak w murach I katedry poznańskiej i dlatego natychmiast zwróciły moją uwagę. Trudność zorientowania się w przebiegu poszczególnych fragmentów polega na tym, że ich partie licowe przeważnie są rozburzone, dokładne prześledzenie wątku sprawę jednak wyjaśnia.
25 Fundamentu wykonanego przed r. 1938 w czasie napraw filarów za biskupa Laubitza.
26 Por. rekonstrukcję zasugerowaną przez biskupa Laubitza: J. Zachwatowicz, Dzieje katedry gnieźnieńskiej a jej odbudowa, „Św. Wojciech, 997–1947”, Gniezno 1947, s. 238 (rotunda, jakoby znaleziona w 1930/31 r.). Tenże, Polska architektura monumentalna w X i XI wieku, „Kwartalnik Architektury i Urbanistyki” 6 (1961), s. 101–128. (Korekta poglądów z lat 1935–1947). Por. również rekonstrukcje A. Szyszko-Bohusza i W. Dalbora („Światowit” 1955), s. patrz przyp. 3.
27 J. Zachwatowicz, prace z l. 1935, 1947. Por. przyp. 26.
28 Por. prace A. Szyszko-Bohusza i W. Dalbora (1955) oraz K. Żurowskiej (1961).
29 Najstarszego kościoła gnieźnieńskiego w okolicy kościoła Św. Jerzego (in arce) spodziewają się K. Żurowski i J. Zachwatowicz, w pewnym sensie słusznie — jako kościoła z X w. Por. niżej.
30 Cały czas w odniesieniu do katedry gnieźnieńskiej stosuję umowne określenia stron świata, gdyż katedra — podobnie jak opisany tetrakonchos pod nią — nie jest prawidłowo orientowana, lecz ma chór skierowany na południowy wschód, co wyniknęło oczywiście ze starszej od budowli sakralnych sytuacji wałów grodu.
31 Hipotezę o późniejszym (w stosunku do grobu) powstaniu wymienionej konchy uważam za mylną, gdyż pierwotne (z czasu budowy) otoczenie grobu stanowi wyrównana poniżej jego płyty warstwa zaprawy, zalegająca także na relikcie konchy. Grób, postawiony po r. 1000 na — zewnątrz apsydy I katedry, był widoczny, co potwierdza fakt napisu. Dopiero w romańskiej przebudowie katedry uległ zasypaniu, a następnie wielki późniejszy wkop obciął jego wschodnią połowę.
32 Por. przyp. 20.
33 Jego symbol widnieje na denarach Mieszka I.
34 Przenoszenie grodu książęcego na inny teren jest w średniowieczu zjawiskiem częstym. Por. z najbliższych analogii Giecz (XI w.), Poznań (XIII w.), Kalisz (XII w.) itp.
35 Tzn. ich wczesne datowanie. Por. m. in. W. Hensel, Budownictwo obronne za czasów pierwszych Piastów, w: Początki państwa polskiego, t. 1, s. 170, 183.
36 Gdy tymczasem Mieszko I spoczął, jak wiemy, in medio ecclesiae posnaniensis jako fundator I biskupstwa.
37 Na temat pochówków członków dynastii piastowskiej oraz w ogóle dynastów i fundatorów por. K. Józefowiczówna, Z badań nad architekturą, op. cit., s. 13–18, 51–62.
38 Ze względu na fakt złożenia jego ciała w katedrze gnieźnieńskiej. Ale pozycja grobu odkrytego przed chórem jest typowa dla grobów fundatorów, por. przyp. 37.
39 Por. Cosmae Chronicon Boemorum cum continuatoribus, lib. II, 3. (MGHSS, NS, t. II, Berlin 1923). Niezależnie od innych nieścisłości Kroniki Kosmasa jego obfitująca w szczegóły relacja rabunku ciała Św. Wojciecha przez Czechów jest słusznie uważana za całkowicie wiarygodną.
40 Długosz, Historia Polski I (Kraków 1873), s. 31. Jak wiadomo, przejął się tą wiadomością M. Sokołowski (1876).
41 Kronika Polska. MPH III, s. 617, 623. Castellum Ostrov wymienia bulla Innocentego III z r. 1136, niestety bez lokalizacji.
42 Ze względu na obfitość wypowiedzi naukowych dotyczących zabytku lednickiego przypomnę tu (z obszernych) jedynie dwie prace: najstarszą i ostatnią, mianowicie M. Sokołowskiego, Ruiny na Ostrowie jeziora Lednicy. Studium nad budownictwem w przedchrześcijańskich wiekach w Polsce, Pamiętnik Akad. Umiejętności, Kraków 1876, oraz W. Dalbora, Dwór książęcy z X w. na Ostrowie Lednickim, „ Slavia Antiqua”, 6 (1957–1959), s. 172–284. Bibliografię do r. 1959 podaje Dalbor, dalsze prace omawia P. Skubiszewski, Badania, op. cit., s. 139–142, pomijając — nie ogłaszane drukiem — moje parokrotne próby rekonstrukcyjne dot. Lednicy i Giecza; były one znane tylko specjalistom zajmującym się historią architektury polskiej, m. in. z moich referatów na zjazdach (np. we wrześniu 1961 r. w Przemyślu).
43 W. Dalbor (Dwór książęcy, op. cit., ryc. 34, s. 230 i pass.) zaobserwował, że cztery ściany założone na łukach nie są wykreślone ze wspólnego środka, mylnie jednak odtwarzał punkt wyjścia kompozycji kaplicy.
44 Niektórzy badacze uważają (za Dalborem) okrągłą wieżyczkę za późniejszą od kaplicy dlatego, że jej fundament spoczywa na prosto biegnącym fundamencie obwodowym palatium. W tym przypadku jednak jest to tylko szczegół techniczny budowy wykonanej w jednym czasie. Dopiero drugie, proste stopnie należą do drugiej fazy. Zarówno okrzeskowy wątek muru spiralnej wieżyczki, jak jej moduł przestrzenny organicznie wiążą ją z kaplicą.
45 Na wzór kaplicy akwizgrańskiej. Por. m. in. W. Lüders, Capella. Die Hofkapelle der Karolinger bis zur Mitte des neunten Jahrhunderts, Archiv für Urkundenforschung II, Leipzig 1909. Dalsze liczne publikacje cytuje W. Krönig, Neue Veröffentlichungen über den Aachener Dom, w: „Annalen des Hist. Vereins f. d. Niederrhein”, Düsseldorf 1952, Heft 151–152.
46 Z granitowych ciosów.
47 W okresie budowy romańskiej wieży, w połowie XI w. Wąskie pomieszczenie przyległe od południa do okrągłej wieżyczki przypuszczalnie wtedy ocalało w dolnej kondygnacji i mogło być dalej używane.
48 Z czasu przebudowy XI w. i później, gdy wybierano kamienie na budulec. Por. sprawozdania z prac wykopaliskowych prowadzonych na Ostrowie Lednickim w ostatnim piętnastoleciu z ramienia IHKM PAN oraz konserwatora mgra J. Łomnickiego (bibliografię podaje P. Skubiszewski, Badania, op. cit., s. 140).
49 Por. B. Kostrzewski, Nowe odkrycia w Gieczu, „Z otchłani wieków”, 21 (1952), s. 183–185, oraz późniejsze prace tegoż autora.
50 Por. A. Żaki, Najstarsze relikty architektoniczne na zamku w Przemyślu, Polska Akademia Nauk, Oddział w Krakowie, „Sprawozdania z posiedzeń komisji”, Lipiec-grudzień 1960, wyd. 1961, s. 2. Także dalsze prace tegoż autora.
51 Por. W. Dalbor, Dwór książęcy, op. cit., s. 237 i passim.
52 Przedstawioną na zjeździe archeologicznym w Przemyślu 28 IX 1961 r. Rekonstrukcja była jeszcze bardzo niedojrzała (dlatego jej nie ogłosiłam drukiem), słuszne natomiast było jej założenie, że budynek palatium musiał stanowić ciągły blok. Również promienisty układ wnęk w kaplicy był koncepcją, którą nadal uważam za trafną. Potwierdziło ją pośrednio odkrycie — w dwa lata później — podobnej rotundy w Wiślicy.
53 Narteks miał własną komunikację pionową przez okrągłą wieżyczkę.
54 W celu stworzenia silnego oparcia dla schodów i górnego przejścia z auli do narteksu.
55 Istnieje tendencja wśród naszych badaczy do rekonstruowania nad wejściem południowym i symetrycznie nad północnym wież wywyższonych nad palatium. W ten sposób powstałby exonarteks w formie dwuwieżowej fasady, implikującej atrium przed nią. Proporcje palatium lednickiego przeczą jednak takiemu rozwiązaniu, które mogłoby być do przyjęcia, gdyby cały kompleks położony po stronie zachodniej był znacznie większy.
56 Goslar znamy w wersji romańskiej z drugiej poł. XI w., podobnie Moguncję. Okazale przedstawiają się relikty przypuszczalnego palatium w Magdeburgu, odsłaniane ostatnio (1966 r.) przez Nickla, zapewne z X w. Przyjmując palatia piastowskie jako pewną redukcję założeń karolińsko-niemieckich, nie widziałabym jednak w tym czasie możliwości łączenia w jeden organizm budynku mieszkalnego (wszystko jedno, czy dla księcia, czy dla kleru) z sanktuarium relikwii państwowych. Dlatego jedyną słuszną interpretację widzę w połączeniu kaplicy z aula regia. Natomiast błędne wydają mi się wnioski, jakie dla polskich stosunków X i XI w. wyciąga P. Skubiszewski, Badania, op. cit., s. 141, w swym skądinąd bardzo cennym artykule, z lektury rozważań C. Heitza (por. przyp. 65) na temat recepcji w karolińskiej Europie liturgicznego i formalnego modelu Anastasis i Martyrium z Jerozolimy. Mówiąc skrótowo, obie budowle jerozolimskie były świątyniami — memoriami najwyższej rangi i nie widzę drogi przekształcenia funkcji jednej z nich w gmach mieszkalny. (Inna rzecz, że Heitz słusznie zwrócił uwagę na związek określonych zachodnich budowli sakralnych, lub ich pewnych części, z liturgią typu stacjonarnego, pochodzącą z Ziemi Św., i w tym aspekcie także i kaplica pałacowa może być brana pod uwagę w roli jednej ze „stacji” procesyjnych). Za jeszcze jedno nieporozumienie uważam interpretację reliktów odkrytych w kolegiacie z Tumu pod Łęczycą jako coembium połączonego z kaplicą.
57 F. Kreusch, Über Pfaizkapelle und Atrium zur Zeit Karls des Grossen, Dom zu Aachen-Beiträge zur Baugeschichte IV, Aachen 1958. Także J. Hubert, La Renaissance carolingienne et la topographie religieuse des cités épiscopales, w: I problemi della civiltà carolingia, „Settimane di Spoleto” 1953, Spoleto 1954, s. 219–225.
58 Por. T. Rosłanowski, Palatium — locus regalis — civitas, „Kwartalnik Historii Kultury Materialnej” (cyt. dalej: KHKM) 14 (1966), z. 4, s. 603–615.
59 Por. R. Krautheimer, The carolingian revival of early christian architecture, „Art Bulletin” 24 (1942), s. 138. Zasadniczego wzoru ideowego tych kaplic można się domyślać w aktualnym wówczas (wznies. w VIII w.) kościele M. Boskiej Pharos zgodnie ze zdaniem A. Grabara, Martyrium, op. cit., s. 565 sq. Przypuszcza się, że promotorem przejęcia z Bizancjum ideologii orędownictwa Marii byłby już ojciec Karola, Pepin Mały.
60 Nie wiadomo dotąd, czy (nie istniejący) kościół M. Boskiej Pharos był rotundą czy oktogonem. Wiadomo, że mieścił relikwie pasyjne i maryjne oraz że byt połączony krytą galerią ze złotym triclinium ces. pałacu (Grabar, jw.).
61 R. Krautheimer, Sancta Maria rotunda, w: Arte del I Millenio, Torino 1951, s. 21 sq., wywodzi rotundę z Akwizgranu (i in. europejskie) od kościoła Hagios Soros w Blachernach k. Konstantynopola, wzorowanym z kolei na martyrium M. Boskiej z doliny Jozafata (VI/VII w.).
62 Por. H. Schiffers, Karls d. Grossen Reliqmenschatz und die Anfänge der Aachenfahrt, Aachen 1951, s. 10.
63 Por. m. in. G. Bandmann, Mittelalterliche Architektur als Bedeutungs träger, Berlin 1951, s. 103 sq.; E. Stephany, Der Dom zu Aachen, „Das Münster” 10 (1957), s. 401 sq.; J. Hawrot, Problematyka przedromańskich i romańskich rotund bałkańskich, czeskich i polskich, „Biuletyn Historii Sztuki” 24 (1962), nr 3/4, s. 255–282.
64 Por. C. de Clercq, La législation religieuse frangue, Louvain-Paris 1936, s. 146–155.
65 Por. C. Heitz, Recherches sur les rapports entre architecture et liturgie à l'époque caro-lingienne, Paris 1963, s. 82–91.
66 Por. tamże i nast.
67 Por. wizerunek kościoła P. Marii w Centuli na rycinie z XVII w., będącej przerysem z miniatury XI/XII w. Kroniki Hariulfa (wyd. P. Lot, Paris 1894) ręki Petau z r. 1612; C. Heitz, Recherches, op. cit., pl. I, s. 48.
68 Por. T. Rosłanowski, Palatium, op. cit., s. 606, przyp. 18. Istnienie monasterium w rezydencji akwizgrańskiej za Karola W. poświadcza tekst aktu fundacyjnego Karola Łysego dla kaplicy pałacowej N. Marii Panny w Compiègne (por. J. Schlosser, Schriftquellen zur Geschichte der karolingischen Kunst, Wien 1896, nr 633, s. 201–202.
69 Tę cenną wiadomość zawdzięczam T. Rosłanowskiemu, Palatium, op. cit., s. 607, przyp. 22.
70 Mam na myśli kościoły zakładane jako stacjonarne sanktuaria (patrz uwagi w przyp. 56) dla liturgii procesyjnej (wspólnot kanonickich? por. C. Heitz, Recherches ..., s. 82 sq.). Istotnie na grodach powstawały liczne kościoły o funkcji trudnej do określenia (nawet na Lednicy).
71 Na związki formalne kaplicy wawelskiej z kościołem Św. Wita wskazywali W. Molé, V. Mencl, J. Cibulka (por. bibliogr. u J. Hawrota, Problematyka, op. cit., passim, także K. Żurowska, Rotunda, op. cit., passim).
72 Por. rzuty kościołów z V w.: Sant Angelo w Perugii i s. Gioyanni e Paolo w Canossie, P. Verzone, Chiese cimiteriali a struttura molteplice, w: Arte del I Millenio, Torino 1951, s. 28–41 (ryc. s. 30).
73 Por. (zazwyczaj wpisane w prostokąt) martyria tetrakonchowe, np.: grobu św. Sergiusza, Bakchusa i Leoncjusza w Bosra (Syria płd.) z r. 512 lub martyrium wizji Św. Grzegorza w Eczmiadzin (Armenia) z r. 484, A. Grabar, Martyrium, op. cit., t. 1, s. 611, 605. Analogiczny rzut baptysterium w Caryčyngrad (Serbia, Jugosławia) z ok. 500 r., jw. s. 604. Tetrakonchos wpisany w rotundę — martyrium Objawienia Aniołów (Św. Grzegorzowi) w Zwartnotz (Armenia) z l. 645–660, A. Jakobson, Očerk istorii zodčestva Armenii, Moskwa 1950, s. 34.
74 Mających związek z kultem mariologicznym i chrystolicznym, por. A. Grabar, Martyrium, op. cit., s. 331 sq. Do tej samej serii (co w Polsce) europejskich wznowień planu tetrakonchowego pod wpływem renesansu macedońskiego należą takie kościoły z przełomu X/XI i pierwszej potowy XI w. jak: Św. Ulryk w Avolsheim (Alzacja), kaplica w Montmajour (Francja), baptysteria w Galliano (Como) i w Biella (Lombardia) oraz Św. Mikołaj w Nin (Jugosławia, XI w.).
75 Tak stawiał to zagadnienie znakomity badacz hiszpański J. Puig y Cadafalch, La géographie et les origines du premier art roman, Paris 1935, s. 303.
76 Por. J. Hawrot, Problematyka, op. cit., s. 272.
77 Por. F. Dölger, E. Weigand, A. Deindl, Mönschland Athos, München 1943, fig. 5. Także M. Restle, art. Athos, w: Reallexikon żur Byzantinischen Kunst, Lf. 3 (1964), s. 390–422 (Abb. 3).
78 Nie znamy jeszcze czwartej, przypuszczalnie zbudowanej przez tegoż architekta, na Ostrowie poznańskim na miejscu dzisiejszego kościoła P. Marii.
79 H. Łowmiański, Dynastia Piastów, w: Początki państwa polskiego, t. 1, s. 114, stawia hipotezę historyka, iż palatium lednickie zostalo wzniesione za Chrobrego dla Ryksy i Mieszka II ok. 1013 r. Podobny pogląd wyrażał J. Rozpędowski, Ze studiów nad palatiami w Polsce, „Biuletyn Historii Sztuki”, 24 (1962), nr. 3/4, s. 245, 246, oraz A. Miłobędzki, Zarys dziejów architektury w Polsce, Warszawa 1963, s. 17. W świetle przedstawionych w niniejszej pracy świeżych argumentów tak późne datowanie nie jest jednak prawdopodobne. Poprzednio na drugą połowę X w. datowali już zabytek lednicki Z. Kępiński (w 1953 r.), W. Dalbor (1959), J. Zachwatowicz (1961), Z. Świechowski (1962). Por. P. Skubiszewski, Badania, op. cit., s. 140.
80 Patrz przyp. 49. Por. również zestawienie rzutów palatiów na Lednicy, w Gieczu i w Przemyślu u Rozpędowskiego, Ze studiów, op. cit., s. 249.
81 Można przypuszczać, że stopa fundamentu była (w całym budynku) poszerzona w stosunku do realnej grubości muru, jednak szerokość 3 m dowodzi potrzeby tak szerokiej podstawy.
82 Takich jak kościoły z X–XI w. z Gröningen, Nymwegsn, Liége (św. Jan Ewangelista), Muisen, Ottmarsheim, por. L. Gródecki, L'architecture ottonienne, Paris 1958, s. 169–170.
83 Por. ibidem, s. 164–166. Domniemane lub znane daty budowy: Würzburg, VIII (?)–XII w.; Ludwigstadt, VIII (?)–XI w., Deutz, 1002–1019; Mettlach, 987–993.
84 Por. martyrium św. Gereona w Kolonii, z końca IV w., odbudowane przez arcyb. Brunona (964–980), brata Ottona I. Plan Św. Gereona (elipsa z niszami) stał się wzorcem dla Św. Heriberta w Deutz; u nas zapewne dla kaplicy książęcej (niedawno odkrytej) w Wiślicy. Na temat mody antykizującej dekoracji ścian w kręgu kolońskim por. L. Grodecki, L'architecture ottonienne, s. 252 sq.
85 Por. A. Jakobson, Očerk istorii, op. cit., s. 67–69.
86 Por. ibidem, 1, s. 72–74; 2, s. 69–72.
87 Jak u Św. Gereona w Kolonii i jak w kościele Zbawiciela w Ani, jw.
88 Badań biskupa Laubitza, które posłużyły jako materiał do hipotez H. Müncha (Wczesnośredniowieczny układ miejski w Polsce, „Kwartalnik Architektury i Urbanistyki”, 3 (1958), z. 3–4, s. 329 sq) i W. Dalbora (por. przyp. 3), nie można uważać za wystarczające.
89 Książę Wratysław i jego żona Drogomira fundują kościół Św. Jerzego na Hradczynie na przyszłą katedrę, por. V. Chaloupecky, Praha w době romanské, w: Praha romanska, Praha 1948, s. 7 sq.
90 Por. J. P. y Cadafalch, La géographie et les origines, op. cit., s. 150–152.
91 Por. rozdz. „Basiliques sans transept” u L. Grodeckiego, L' architecture ottonienne, s. 125 sq.
92 Niekiedy wcześniejszej (karol.) daty niż z końca X w.
93 Por. L. Duchesne, Origines du culte chrétien, Paris 1920, s. 86 i nast. Charakterystyczna prostota architektury wielu bazylik wznoszonych ok. r. 1000 stanowiła niewątpliwe odbicie ówczesnych dążeń do reformy w środowiskach benedyktyńskich i eremickich, manifestowanych pod egidą takich indywidualności, jak święci Majolus i Odilo z Cluny, jak św. Nil czy św. Romuald. Pod tym aspektem musimy rozpatrywać również katedrę Chrobrego w Gnieźnie, wznoszoną na pewno nie bez wpływu ascetycznej orientacji św. Wojciecha.
94 Stąd coraz powszechniejsze ówcześnie wieloosobowe wezwania kościołów.
95 Trzy sanktuaria, por. J. P. y Cadafalch, La géographie et les origines, op. cit., s. 156–176.
96 Por. K. Porter, Lombard Architecture, vol. 2, s. 31.
97 Por. J. P. y Cadafalch, La géographie et les origines, op. cit., s. 157–158.
98 Por. L. Grodecki, L'architecture ottonienne, s. 128–129. Aneksy po bokach chóru w Dompeter zamknięte prostą ścianą, bez apsyd.
99 Ibidem, s. 144–145. Faza wczesnoromańska pochodzi z lat po 973 r., kiedy Św. Jerzy niewątpliwie pełnił funkcję katedry praskiej.
100 Na formie Św. Jerzego w Pradze (po 973 r.) zaważyła zapewne dawniejsza architektura tej świątyni, z początku X w., dotąd nie rozpoznana. Sądzę, że również podkowiasty rzut bocznych apsyd mógłby być odziedziczony po tamtej wczesnej fazie budowy.
101 Por. M. Magni, Architettura romanica comasca, Milano 1960, s. 14–17. Por. ibidem, s. 43, formę chóru bazyliki S. Eufemia na Isola Comacina (pocz. XI w.), bliską kościołom z Gniezna i Pragi.
102 Bardzo cenna jest informacja prof. J. Zachwatowicza, który badając relikty murów I katedry gnieźnieńskiej, dostrzegł na południowym fundamencie międzynawowym wyraźny zarys okrągłego filara murowanego z okrzesków. Odkrycie to potwierdza południowoeuropejskie filiacje tej budowli.
103 Por. M. Sokołowski, Ołtarz główny pierwszej katedry gnieźnieńskiej, w: Folia historiae artium, t. 1, Kraków 1964, s. 5–15 (przedruk pracy napisanej przed 1911 r.).
104 por. Thietmar, Kronika (wyd. Z. Jedlicki, Poznań 1953, s. 209), 1. IV, c. 46: „factoque ibi altan sanctas in eo honorifice condidit reliquias”.
105 Ibidem 1. IV, c. 29 (20), 30 (21), 44 (28). W świcie dostojników towarzyszących Ottonowi od Rzymu niewątpliwie był (konsekrowany w r. 999) arcyb. Gaudenty, por. W. Abraham, Organizacja Kościoła w Polsce do polowy wieku XII, wyd. 3, Poznań 1962, s. 126.
106 Nie zgadzałabym się z opinią Sokołowskiego (por. przyp. 103), że było to antepedium ołtarza. Sądzę, iż złote frontale zdobne klejnotami okrywało przód masywnej nastawy, na której stał złoty krzyż ufundowany przez Chrobrego (tego typu drogocenny krzyż wysadzany klejnotami — niewątpliwie mniejszy od gnieźnieńskiego — znajduje się w Civico Museo Cristiano w Brescii, płn. Italia. Jest to tzw. krzyż Dezyderiusza, z VIII w. n.e.).
107 Obszerne omówienie i literaturę przedmiotu znajdzie Czytelnik w mym artykule, por. K. Józefowiczówna, Nowy pogląd na sprawę najstarszych etapów budowlanych byłego opactwa w Trzemesznie, „Kwartalnik Architektury i Urbanistyki”, 8 (1963), z. 1, s. 3–14. Dyskusję na temat Trzemeszna zrekapitulowat J. Wawrzyńczak w pracy magisterskiej pt. Średniowieczne opactwo w Trzemesznie, X — pocz. XVI w., Poznań 1965, maszynopis w Kat. Hist. Powsz. Średniow. Uniwersytetu im. A. Mickiewicza w Poznaniu.
108 Miracula S. Adalberti, MPH IV, s. 234. Por. inne źródła o przewiezieniu ciała św. Wojciecha do Trzemeszna cyt. przez W. Abrahama, Organizacja, op. cit., s. 122, m. in. Chron, imperatorum et pontificum Bavaricum (XIII w.): „Adalbertus martirio coronatus est et a Polonis in Stremesnam translatus”.
109 Por. K. Józefowiczówna, Nowy pogląd, op. cit., s. 3–4 i 12–14. Główne wezwanie kościoła w Trzemesznie, Najśw. Panny Marii, występuje w dokumentach obok wezwania św. Wojciecha.
110 Por. poglądy St. Zakrzewskiego, H. Likowskiego, P. Davida, T. Silnickiego, A. Nadolskiego (cyt. przez J. Wawrzyńczaka, Średniowieczne opactwo, op. cit., passim).
111 MPH I, s. 154. W r. 1904 T. Wojciechowski (Szkice historyczne XI w.) odczytał ad mestri jako zdefektowaną transkrypcję nazwy: T(re)-mestn(o), lub Ch(re)mestn(o). Przeciwstawiono mu lekcję: meseri, tłumaczoną jako Międzyrzecz (tak P. David, za nim G. Labuda i B. Kürbisówna, por. u J. Wawrzyńczaka, Średniowieczne opactwo, op. cit., passim).
112 Rozpoczęte przez Z. Kępińskiego i kontynuowane przez autorkę niniejszego rozdziału, por. K. Józefowiczówna, Nowy pogląd, op. cit., s. 3 i passim.
113 Por. wyżej i przyp. 90–101.
114 Forma chóru datowana przez Effmanna m. 809—875, być może jednak znacznie późniejsza (po 943 r.?), por. L. Gródecki, L'architecture ottonienne, s. 131 sq.
115 Por. przyp. 111 (i przyp. 110). Lekcja (T. Wojciechowskiego) mestri jako wadliwie przepisane mestn (–meszn) wydaje się jednak słuszna, ponieważ w nazwie „Trzemeszno” słyszalna dla obcokrajowca jest głównie druga zgłoska od końca, akcentowana (mészn), trzecia zaś (Trze–) i wygłosowa (o) prawidłowo mają tendencję do zaniku. Notabene, ówczesną transkrypcję „Międzyrzecza” przechował Thietmar jako Mezerici, w pełni zgodnie z prawidłowością przekształceń urabianych od dwu form, jakie znali obcy, a więc: „do Międzyrzecza” i „w Międzyrzeczu”.
116 Pomyślnie prowadzone przez dra s. Kurnatowskiego, por. tegoż. Rozwój Międzyrzecza w świetle badań archeologicznych w latach 1954–1958, odb. z Z przeszłości Międzyrzecza, Poznań 1961, s. 3–99 (tam bibliografia). Także dalsze prace tego autora.
117 Thietmar, Kronika, wyd. M. Z. Jedlicki, VII, 20 i VIII, 33 (lata 1015, 1018).
118 J. Nowacki, Archidiecezja, op. cit., s. 755, przypuszcza, że benedyktyni mogli zostać wyparci z Międzyrzecza przez Pomorzan ok. 1027 r. Autor ten traktuje konwent kazimierski całkowicie odrębnie.
119 Por. K. Józefowiczówna, Z badań nad architekturą, op. cit., s. 48, ryc. 9 i s. 101, ryc. 14. W wydanych przez Zakład Architektury Polskiej Politechniki Warszawskiej Dziejach budownictwa w Polsce według O. Sosnowskiego, Warszawa 1964, s. 31, ryc. 35, plan katedry poznańskiej przedrukowano (niestety z powołaniem się na mnie) z błędami, bo bez zaznaczenia dwu faz budowy westwerku oraz bez reliktów apsydy. Prócz tego pomieszczony tam (na tej samej rycinie) plan katedry romańskiej stanowi przedruk z nieaktualnego już artykułu mojego i prof. Kępińskiego (ogłoszonego w 1952 r. w „Przeglądzie Zachodnim”) i jest sprzeczny z moją rekonstrukcją opublikowaną w 1963 r., por. K. Józefowiczówna, Z badań nad architekturą, op. cit., s. 101, ryc. 14 i s. 103, ryc. 16; formę II katedry poznańskiej uważam za transeptową, por. uzasadnienie ibidem, s. 108–112.
120 Np. westwerk z l. 1030–1040 w Celles-les-Dinant i w Hastière-par-Delà (Moza), w S. Salwator w Süsteren z ok. 1050 r. i w Św. Trójcy w Essen z l. 1039–1051 (grupa Essen-Werden), przebudowy masywów jak Św. Wincentego w Soignies, Św. Bawona w Gandawie, jak Hersfeld II (ok. 1037 r.) i in., por. K. Józefowiczówna, Z badań nad architekturą, op. cit., s. 94–98 i passim.
Gród w Grzybowie Muzeum Pierwszych Piastów na Lednicy Rezerwat Archeologiczny – Gród Piastowski w Gieczu
Grodziszczko 2, 63–012 Dominowo
Pajączek -- najlepszy polski edytor stron WWW